Jeziorko
O g ł o s z e n i e
Ostatnio mnożą się w Okręgu Białostockim napady bandyckie na Niemców z Rzeszy i ludność miejscową.
1. Dnia 6 VII 1943 r. na szosie Wołkowysk – Piaski został zastrzelony powiatowy Radca Medycyny dr Mashur z Wołkowyska oraz jego szofer n a r o d o w o ś c i p o l s k i e j.
2. Dnia 7 VII 1943 r. nieznani sprawcy zastrzelili w Białymstoku Niemca z Rzeszy Hugo Berga podczas pełnienia służby strażniczej.
3. Dnia 8 VII 1943 r. nieznani dotąd sprawcy zastrzelili w Białymstoku P o l k ę Stefanię Koch.
4. Dnia 7 VII 1943 r. w czasie pościgu za bandytami został przez tych ostatnich ciężko zraniony Amtskomissarz Wasilkowa, powiatu białostockiego. Na skutek odniesionych ran Amtskommissarz zmarł.
5. Dnia 11 VII 1943 r. w pobliżu Dąbrówki, powiat Łomża, zostali podstępnie zastrzeleni przez bandytów: 5 wojskowych, 3 żandarmów i 1 woźnica n a r o d o w o ś c i p o l s k i e j, oraz ciężko zranieni jeszcze jeden wojskowy, jak również 1 policjant spośród ludności miejscowej.
W odwet za powyższe i dla osiągnięcia spokoju w Okręgu Białostockim zostały przeprowadzone następujące środki zaradcze:
Do 1. Spalono podejrzaną o bandytyzm wieś Szaulicze powiatu wołkowyskiego.
Do 2. Rozstrzelano 50 aresztowanych spośród ludności miejscowej miasta Białegostoku, co do których stwierdzono, że byli oni stronnikami lub uczestnikami polskiego ruchu stawiania oporu.
Do 3. Rozstrzelano 25 aresztowanych spośród ludności miejscowej miasta Białegostoku, co do których stwierdzono, że byli oni stronnikami lub uczestnikami polskiego ruchu stawiania oporu.
Do 4. Rozstrzelano 50 podejrzanych o bandytyzm lub uczestnictwo w polskim ruchu stawiania oporu mieszkańców wsi Wasilków.
Do 5. 1.000 osób z powiatu łomżyńskiego podejrzanych o bandytyzm względnie przynależność do ruchu stawiania oporu zostało rozstrzelanych, ich mienie uległo konfiskacie, a domy zostały zniszczone.
Ponadto we wszystkich miastach powiatowych aresztowano i rozstrzelano po 19 osób ze środowiska lekarzy, adwokatów, urzędników miejskich i nauczycielstwa wraz z ich rodzinami, ponieważ byli oni stronnikami bądź też uczestnikami polskiego ruchu stawiania oporu. Mienie rozstrzelanych skonfiskowano.
Z całą powagą zwraca się uwagę ludności na to, że władze niemieckie będą w każdym razie ochraniały lubiącą spokój i gotową do współpracy część ludności miejscowej, a natomiast bezwzględnie występowały przeciwko sprawcom niepokoju, stronnikom polskiego ruchu stawiania oporu i członkom band.
Dalsze napady na Niemców z Rzeszy i ludność miejscową pociągną za sobą jeszcze bardziej ostre środki, szczególnie przeciwko warstwie ideowych przywódców ruchu stawiania oporu. We własnym interesie ludności miejscowej leży, by uczynić wszystko w celu unieszkodliwienia tego rodzaju przestępców lub przeszkodzenia im w wykonywaniu zbrodni.
Dowódca
Policji Bezpieczeństwa i SD
na Okręg Białostocki
Białystok, dnia 15 lipca 1943 roku
Wyłapywanie „bandytów”, do których zaliczano również dzieci, zaczęli Niemcy wczesnym rankiem. Była to największa akcja pacyfikacyjna, od początku wojny. Piotr Chrzanowski wspominał:
„Podczas okupacji hitlerowskiej zamieszkiwałem w Łomży. W tym samym mieszkaniu zamieszkiwał również mój brat, Czesław Chrzanowski, liczył on lat 30, był z zawodu rolnikiem. Miałem siostrę Leokadię Chrzanowską, lat 18, zamieszkującą razem ze mną i bratem. Pamiętam dokładnie, że brat i siostra zostali zabrani z domu w dniu 15 lipca 1943 roku ok. godziny piątej rano. Mnie w tym czasie w domu nie było, byłem u swojego kolegi. Około godziny szóstej rano dowiedziałem się, że brat i siostra zostali zabrani przez funkcjonariuszy władz okupacyjnych. Wiadomość o zabraniu brata i siostry uzyskałem w momencie, gdy wracałem do swojego mieszkania. Napotkani ludzie ostrzegli mnie, abym nie wracał do domu. Po kilku godzinach udałem się do mieszkania i widziałem, że drzwi jednego pokoju były zamknięte i opieczętowane. Z mieszkania zginęły bardziej wartościowe przedmioty. Były to ubrania, pościel, skrzypce, narty itp.”
Jedna z aresztowanych (jedyna ocalała), Lucyna Kucharska:
„W chwilę po wprowadzeniu ostatniego aresztowanego do sali wszedł z pejczem w ręku wyższy oficer w asyście żandarmów z psem. Poczynając od lewej strony przystawał, pytał o nazwisko i po usłyszeniu odpowiedzi wydawał krótki rozkaz: „Rauss!“ Wskazani wstawali i spokojnie opuszczali pomieszczenie. Była cisza, jedynie pies czasami poszczekiwał, ale nikogo nie atakował. Po usłyszeniu naszego nazwiska oficer kazał nam pozostać na miejscu. W ten sposób po krótkim czasie na tej wielkiej sali pozostałam tylko ja, mój mąż, nasz syn i moja siostra. Po chwili przeprowadzono nas do niewielkiej celi tak wąskiej, że z trudem między ścianą a pryczą mieścił się wózek z dzieckiem. Byliśmy zupełnie zdezorientowani. Przypuszczaliśmy, że tamtych wszystkich zwolniono, a nas w jakimś celu zatrzymano w więzieniu...”
Aresztowani nie wiedzieli, że niebawem udadzą się w swoja ostatnią drogę. Odwiezieni zostali przez tzw. Grupę Müllera do jeziorkowskiego lasu, gdzie zostali zamordowani przez Białorusinów i Litwinów, pełniących służbę w formacjach niemieckich.
„10.VII.43 przybyła do Białegostoku i zakwaterowała się w Komendzie Kriminalpolizei „grupa Müllera”, która wykonała szereg krwawych, masowych egzekucji w różnych miejscowościach woj. białostockiego. Jako wykonawcy byli użyci: batalion pomocniczy białoruski, oddziały litewskie w mundurach niemieckich, żandarmeria i policja niemiecka, oraz Gestapo…” - dokument Delegatury Rządu (AAN – sygn. 202/I-34)
Depesza skierowana do Premiera Mikołajczyka do Londynu z 13 sierpnia 1943:
„W łomżyńskim masowe mordowanie inteligencji polskiej. W Zambrowie wymordowano 130 osób i 25 rodzin, nie wyłączając niemowląt, w Łomży – 19 rodzin wraz z dziećmi, w Rutkach 80 osób, w Grajewie nieustaloną ilość. Wymordowano ludność wsi Krasowo i Sikor. W Łomży rozplakatowano listę 1000 zabitych Polaków.”
Miejsce egzekucji Polaków, udało się uporządkować dopiero w roku 1945. Powstał wówczas komitet obywatelski, odprawiono mszę, oddana została salwa honorowa… Nie znaczy to, że ówczesne władze, okazały się wyrozumiałe i zadumane nad losem niewinnych. Przedstawiciele Milicji i Urzędu Bezpieczeństwa Państwa, utrudniali kolejne obchody rocznicowe. Wszakże pochowano tam burżujów, wrogów władzy ludowej (akowców), do tego księdza, przedstawiciela znienawidzonego kleru. Każdy, kto odbierał sztandar chwały nieugiętemu „wyzwolicielowi” ze Wschodu, musiał być zepchnięty do otchłani zapomnienia. Zlikwidowano ogrodzenie cmentarza, a przez miejsce pamięci przeprowadzono drogę.
W latach 60 – tych udało się ogrodzić cmentarz i umieścić stosowną tablicę z napisem: „Miejsce masowych zbrodni hitlerowskich 1943 – 1944”, a także tablicę z listą zamordowanych więźniów politycznych. Jak się okazało wiele lat później, lista ofiar była fałszywa.
W latach 70 – cmentarzyk ogrodzono solidnym, metalowym płotem. Na tablicy informacyjnej, upamiętniono 20 osób, których tam zamordowano. Okazało się jednak, że nie są to nazwiska, faktycznie zamordowanych więźniów. Do tego napis na tablicy głosił, że jest to „Miejsce uświęcone męczeńską krwią Polaków zamordowanych przez hitlerowców w latach 1941-1945”. Dlaczego nie rok 1943? Okazało się, że w 1941r. rozstrzelano w tym lesie 20 członków Armii Krajowej, byłych działaczy lewicowych. W czasie kolejnych poszukiwań, okazało się, że część wymienionych na tablicy wcale nie spoczywa w lasku jeziorkowskim, a zginęli gdzie indziej i w innym czasie. Staraniem Jerzego Smurzyńskiego, w roku 2006 udało się, po wielu staraniach i pomocy ze strony UG Piątnica, nadać miejscu kaźni odpowiedni wymiar. Na mogile pojawiła się tablica informacyjna. Wreszcie z nazwiskami autentycznych więźniów politycznych, zamordowanych w lesie:
To nie jedyna mogiła w lesie Jeziorkowskim. Spoczywają tu m.in. (jak głosi tablica informacyjna): „Aniołkowska, Bączkowski, Jankiewicz, Kamiński, Kuczyńska Zofia, Lipińska Zofia, Łapińska, Łopuszyńska, Mankiewicz, Mankiewiczowa, Matuszewski, Sadowski, Załęcka oraz nie mniej niż 47 niezidentyfikowanych pensjonariuszy z domu starców w Pieńkach Borowych”.
„Jednym z najważniejszych celów mojego życia było ustalenie prawdy o zbrodniach hitlerowskich popełnionych w lesie jeziorkowskim, a największym marzeniem – aby na tej leśnej polanie powstał prawdziwy cmentarz, godny ofiar, jakie tutaj spoczywają. Cel mojego życia osiągnąłem, a marzenie się spełniło.” – mógł po latach napisać Jerzy Smurzyński
Na liście pomordowanych w 1943r więźniów politycznych, znalazły się także nazwiska osób, związanych z ziemią andrzejewską i najbliższą okolicą. Spoczywają tu mieszkańcy gminy Andrzejewo, Nur, Klukowo, Czyżew...
Stanisława Zakrzewska z Janowa (a obecnie z Ruskołęka), przez dziesięciolecia poszukiwała jakichkolwiek wiadomości, na temat zamordowanego przez Niemców ojca, Stanisława Walczuka. Co prawda Polski Czerwony Krzyż, informował już w roku 1986, że „Stanisław Walczuk – bliższych danych personalnych brak, dnia 29/30 VI 1943 r. został rozstrzelany przez Niemców w Łomży (las za wsią Jeziorko)”, ale nastręczało to wielu wątpliwości. Tablica na mogile zawierała przecież zafałszowane nazwiska i Stanisława Walczuka na niej nie było. Pani Stanisława mogła ujrzeć nazwisko ojca, na płycie nagrobnej dopiero w 2012r. Za co aresztowany został Stanisław Walczuk, zamieszkujący wtedy andrzejewską kolonię? - nie wiadomo. Wiemy jedynie, że przebywał w andrzejewskim areszcie, skąd przewieziony został do Łomży.
Członkowie rodzin pomordowanych w jeziorkowskim lesie, stanowią tzw. "rodzinę jeziorkowską", która ciągle się powiększa. Poniżej zdjęcie "Rodziny", a w środku, z mikrofonem S. Zakrzewska.
Jan Gumiężny, kolejny z ujawnionych na tablicy, był synem Karola i Scholastyki. Urodził się w 1889r. w Leśniewie, a zamieszkiwał w Szulborzu – Koty.
Comentários