top of page

W poszukiwaniu korzeni


Pierwsza strona książki

Wspaniała, sentymentalna podróż w czasie, w którą zabiera nas autorka, to historia „typowej szlachty mazowieckiej”. Małgorzata Jastrzębska – Glapa ukazuje nam życie rodzinne Jastrzębskich, Gostkowskich, Gromadów, Piętków, Kołodziejczyków i osób z nimi skoligaconych.

Przemierzamy takie okolice, jak Śniadowo – skąd pochodzą Jastrzębscy herbu Jastrzębiec; Łomżę – gdzie mieszkali i kształcili się liczni przedstawiciele tych rodów, czy też Grzymki – gdzie mieszkali liczni i znani w świecie Gostkowscy.

Książka zawiera wiele rodzinnych zdjęć i dokumentów, wyciągniętych z akt parafialnych Lublina, Andrzejewa, Żółkiewki, Łomży, Jabłonki Kościelnej i wielu innych.

Małgorzata Jastrzębska – Glapa:


„Wśród opisanych przeze mnie przodków nie ma wielkich sław. Niektórzy z familiantów wpisali się jednak na stałe do historii Polski. Ich nazwiska wymienione są w specjalistycznych opracowaniach. Znajdziemy tam przodków uczestniczących w powstaniach 1830, 1863 i 1944 roku, a także Wincentego i Wawrzyńca Gostkowskich, znanych w świecie zegarmistrzowskim, czy też Józefa Gromadę, posła na sejm II RP.

Życie moich dziadków Zofii i Kazimierza Jastrzębskich oraz Stefanii i Józefa Gromadów upływało w burzliwym okresie zaborów, lata dojrzałe przypadły na I wojnę światową i okres międzywojenny, potem II wojna światowa i trudne czasy powojenne w komunistycznej Polsce, których dożyła jedynie babcia Stefania.

W okresie międzywojennym dziadkowie byli właścicielami dużych, kilkusethektarowych, majątków ziemskich. Ich drogi do statusu ziemian były jednak różne. Jastrzębscy i Gostkowscy wywodzili się z rodzin drobnoszlacheckich, od zawsze związanych z ziemią, natomiast dziadkowie po kądzieli; pochodzili z małych miasteczek, gdzie przodkowie Gromadów i Kołodziejczyków trudnili się rzemiosłem.

Jedni i drudzy stracili swoje majątki po 1945 roku. Ich losy, jak wielu innych polskich rodzin, dobitnie pokazały, że nie ma nic bardziej nietrwałego niż dobra materialne. Wartościami ponadczasowymi okazały się wykształcenie i rodzinna solidarność. Nasi krewni doceniali wagę wiedzy, a „w potrzebie zwierali szyki” i spieszyli sobie z pomocą.

W trudnych czasach zaborów siostry Gostkowskie wspomagały się w kształceniu dzieci Jastrzębscy i Juszkiewiczowie – wygnani w latach 1915 – 1918 ze swych domostw w głębi Rosji wspierali się wzajemnie. U nich schronił się Aleksander Wyszyński – uciekinier z niewoli rosyjskiej. W czasie okupacji niemieckiej w latach 1939 – 1945 ośrodkiem jednoczącym rodzinę był Drwalew pod Warszawą gdzie mieszkał i pracował stryj Tadeusz Jastrzębski. W czasie powstania warszawskiego drugi stryj Stefan miał pieczę nad „siostrzenicami” – młodziutkimi powstańcami.

Współczesne pokolenia żyją już w innej rzeczywistości. Młodzież rozsiana jest po świecie – mieszka i pracuje w Belgii, Hiszpanii, Kanadzie, Nowej Zelandii, RPA, USA, Wielkiej Brytanii i wielu innych miejscach. Czy zaciekawią ich te opowieści sprzed dwóch wieków? Czy powstanie jakaś łączność pomiędzy nimi, a praprapradziadami Jastrzębskimi, którzy walczyli w powstaniu 1863 roku? Co jest w nich z Gostkowskich – typowej szlachty mazowieckiej, co z prapradziada Józefa Gromady, syna szewca, urzędnika, który dzięki swoim talentom organizacyjnym i pasji społecznikowskiej doszedł do pozycji ziemianina, właściciela czterystu hektarowego majątku i posła na sejm II RP. Czy ktoś dostał w genach cechy charakteru Walerego Kołodziejczyka, mojego chrzestnego ojca, przedwojennego przedsiębiorcy wspomagającego rodzinę i Kościół. Zastanawiam się też co ja odziedziczyłam z tej mozaiki rodzinnej.

Najściślejsze związki łączyły nas zawsze z potomkami Gostkowskich. Dzięki Zjazdom Rodzinnym moje pokolenie do dziś rozpoznaje nawet dalszych krewnych z tej linii. W tym środowisku wiedza o przodkach i tradycje szlachecko – ziemiańskie, były najbardziej pielęgnowane.

Z potomkami Zuzanny i Michała Kołodziejczyków serdeczne stosunki utrzymywali jeszcze moi rodzice, obecnie są incydentalne. Gałąź Gromadów rozdzieliła się na początku XXw. w wyniku emigracji braci dziadka do Ameryki. Kontakty urwały się całkowicie. Ich dalsze losy nie były dotąd znane. Teraz dzięki internetowi udało się odnaleźć ich potomków, ale czy zbliżenie się z nim będzie możliwe po tak długiej przerwie?

Czym właściwie jest rodzina? Wspólni przodkowie nie muszą oznaczać poczucia więzi. Konieczne jest emocjonalne zaangażowanie, dążenie do utrzymywania kontaktów, wspierania się w sytuacjach kryzysowych, także chęć poznania przeszłości rodziny. Serdeczne stosunki familijne wymagają stałej pielęgnacji. Jeśli tej zabraknie, rodzinna bliskość bezpowrotnie zanika. Pragnęłabym aby współczesne młode pokolenia zainspirowane opisanymi dziejami przekazywały swoim dzieciom to, co najlepsze z naszej tradycji. Jest to szczególnie ważne, gdy rodzina żyje poza Polską.

Nie jest moim celem jakakolwiek gloryfikacja naszych przodków. Na pewno styl ich życia i postępowania były na miarę epoki. Podobne losy były udziałem wielu rodzin.

Zajmując się tą pracą przyświecała mi myśl, że odgrzebując koligacje, przytaczając stare rodzinne legendy, zamieszczając fragmenty drzew genealogicznych uda mi się odświeżyć niektóre więzi między krewnymi. Już w trakcie tej pracy, nawiązałam kontakty z krewnymi, których znałam jedynie z nazwiska.

Wielu spraw nie udało się wyjaśnić. Opracowanie moje nie wyczerpuje tematu. Z pewnością w niejednej szufladzie są jeszcze nieznane szerszej rodzinie listy, fotografie, dokumenty, które mogą przybliżyć życie poprzednich pokoleń. Nieśmiało liczę na kontynuatorów moich działań, którzy nie tylko zajmą się zgłębieniem przeszłości, ale co ważniejsze będą dokumentowali teraźniejszość.

Zapewniam, że praca nad dziejami własnej rodziny jest ekscytująca, angażuje emocjonalnie, pozwala przeżyć wspaniałą przygodę.”


bottom of page