Pułkownik Hertel
Płk. Pluta – Czachowski o pułkowniku Hertlu:
„(…) Odwrót rozpoczęliśmy wykonywać szerokim frontem w pięciu kolumnach. Płk. Hertel objął dowództwo nad czołową kolumną, t.j. straż przednią. W godzinach rannych 11. IX., jego czoło, wychodząc z lasów czerwonoborskich, natknęło się na
oddziały npla w postawie obronnej na przedpolu Zambrowa. Wywiązała się gwałtowna walka; oddziały płk. Hertla natychmiast rozwinęły się do uderzenia, wpadając jednak z miejsca w zorganizowany ogień kilkunastu ckm. Płk. Hertel, mając za oddziałem przednim baterię c. haubic / na skutek przewagi kalibru art. npla zaczęliśmy w dywizji od samego początku używać art. ciężkiej, tak jak polowej/ poderwał ją galopem, odprzodkował na tysiąc metrów przed stanowiskami npla w pełnym ogniu jego 12 ckm i art., uderzył całą siłą ognia baterii w ugrupowanie npla, zaskoczył nim maszerującą szosą Zambrowską oddziały, po czym po wykonaniu tej masakry, wobec straty wszystkich koni przy działach, zaprzągł do nich konie od jaszczów i wycofał baterię na stanowisko zakryte. Wytworzone zamieszanie wykorzystane zostało dla pełnego rozwinięcia całej straży przedniej i rozpoczęcia dalszego już normalnego toku bitwy. W czasie tej bitwy dowodził na prawym skrzydle dyw., na płn. – wsch. od m. Tabądź. Odwiedziłem go tam w godzinach przedwieczornych 11. IX / nazwy wsi nie pamiętam/. Zawiozłem mu przy okazji 2 konserwy -/ od 20 godzin nie miał nic w ustach/. Gdy dochodziłem do Pułkownika siedzącego na zwalonym drzewie koło chałupy w pierwszej linii b. rzadkiej tyraliery – właśnie odbijano X-te z rzędu uderzenie niemców. Mimo b. ciężkiego położenia nie stracił pogodnego nastroju. W czasie wspólnej naszej pogawędki przyszły rozkazy od d-cy dyw. do odejścia w ciągu nocy w kierunku na Nur; przy czytaniu ich zostaliśmy jeszcze raz ostrzelani bezpośrednim ogniem pistoletów masz. jakiejś drużyny niemieckiej, która obeszła nasze skrzydła; musieliśmy nawet rozwinąć się w tyralierę celem jej spędzenia – po czym – po wydaniu przez płk. Hertla zarządzeń, już o zapadającym zmroku, odjechaliśmy jego samochodem na m. Tabądź. Tu rozstaliśmy się, udając się każdy na przewidziane dla niego stanowisko w dalszym zadaniu dywizji. Był to mój
ostatni kontakt z płk. Hertlem. Od tej pory już go więcej nie widziałem. We wspomnieniu o nim zachowałem jednak b. głęboki szacunek, b. serdeczną sympatię, oraz b. wielki podziw dla jego wielkich zalet charakteru i uzdolnień fachowych. Był tym lepszym d-cą i kolegą, że cechowała go b. wielka skromność, b. wielkie koleżeństwo i uczynność, a poza tym jednak twardy i zdecydowany charakter, zimna krew i opanowanie.
Na tle działań dywizji i warunków naszej wojny, jest on, wg. mnie, nie tylko jednym z największych bohaterów 18 D.P., ale również jednym z największych bohaterów tej wojny. Wszystkie poważniejsze ruchy i bitwy dywizji związane są z jego osobą. W bitwach tych, 18 D.P. utrzymała swoje dobre imię, wywalczone przez piechotę w wojnie 1920r. W tej wojnie do tamtej tradycji dorzuciła szczególną nową wartość: bohaterstwo i wyjątkową sprawność bojową swojej artylerii. Takie działanie art.,. jak bezpośrednie zaatakowanie nią Zambrowa w dn. 11. IX. Nawiązuje do tradycji bemowskiej i przysparza nowej chwały polskiej artylerii.
Czyn ten związany jest nierozerwalnie z imieniem płk. Hertla. Poza tym wszystkim współrzędną zasługą płk. Hertla, obok płk. Kosseckiego, jest to, że 18 D.P. w wojnie 1939 r. należy do grona tych naszych j.w., które nie kapitulowały. Nie została ona nawet rozbita, lecz tylko – wybita na przestrzeni swych kilkunastodniowych bojów. Pod Andrzejewem, w ostatniej bitwie dywizji, npl. zdobył zasadniczo tylko kilka tysięcy rannych, około tysiąca cywilnych woźniców, zniszczony sprzęt bojowy i tylko niewielką ilość jeńców, tych zresztą w większości w toku walki. Jest to ogromna, niespożyta zasługa wobec tradycji 18 D.P. – uwieczniająca obu tych dowódców w historii wojska. (…)
11/X.43 Kutrzeba”