Ponary
Kilka dni po wkroczeniu na Litwę oddziałów niemieckich, zaczęły się represje wymierzone przede wszystkim w społeczność Polską i Żydowską. Walnie uczestniczyli w tym procederze litewscy nacjonaliści, którzy nie wzbraniali się również przed morderstwami. Pod dowództwo Heinricha Halmanna zgłosiło się mnóstwo ochotników litewskich; policjantów, członków LAF (Litewskiego Frontu Aktywistów). W skład Oddziału Specjalnego (Ypatingas Burys) pod dowództwem Martina Weissa z SS weszły setki ochotników, których nazywano z pogardą „strzelcami ponarskimi”. Tak naprawdę wywodzili się oni przede wszystkim ze Związku Strzelców Litewskich (Lietuvos Šauliu Sajunga). Żniwo dokonane rękami tych zwyrodnialców jest przerażające. W Ponarach, niedaleko Wilna, w ciągu dwóch lat zamordowali ponad 100 tysięcy osób. W tym kobiet, starców i dzieci. Ich ofiarą padło 70 tysięcy Żydów, 20 tysięcy Polaków oraz setki Rosjan, Cyganów i innych narodowości.
Bezpośrednim świadkiem zbrodni w Ponarach był Kazimierz Sakowicz, przedwojenny redaktor pisma „Przegląd Gospodarczy”, który mieszkał w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca kaźni. Notatki Sakowicza zaczynają się już na początku lipca, czyli zaraz po wkroczeniu Niemców do Wilna. Kończą się 6 listopada 1943r. Zapiski, które sporządzał wkładał do butelek, które następnie zakopywał w ogródku. Po wojnie zostały wydane (1989r.) przez Oddział Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej w Bydgoszczy.
„Dziennik 1941 – 1943” Kazimierza Sakowicza, to dokument przygnębiający. Ukazuje, jak Niemcy, przy udziale Litwinów mordowali kwiat inteligencji Polskiej (i nie tylko). Oto wybrane fragmenty:
LIPIEC 1941r:
„Na drugi dzień, 12 VII w sobotę, już wiemy, co to jest, gdy koło godz. 3 p.p. wyprowadzili do lasu wielką partię Żydów, około 300 ludzi. Przeważnie inteligenci z walizkami, pięknie ubrani, znani z pracy gospodarczej itd. W godzinę później zaczęły się salwy. Strzelano po 10 osób. Zdejmowano płaszcze, czapki, buty (lecz nie spodnie!) (…)
Strzelają szaulisi, wyrostki po 17 – 25 lat. W domu Juchniewicza zainstalował się posterunek wojskowy, który ochrania teren. Na posterunek idzie partia (5 osób) Żydów po łopaty. Okazuje się, że będą zasypywać wczoraj rozstrzelanych. Tak trwa tydzień (…)
Handel na całego. Kupują ubrania za 100 rubli, a znajdują zaszyte 500 rubli! Szaulisi z wypchanymi plecakami, z zegarkami, pieniędzmi, itd.”
„Normalnie strzelają po 10 osób, oczy zawiązują tylko tym, kto chce. Druga partia widzi pierwszych zabitych, nie zasypują częściami. Nie! Idą po trupach przyszli (kandydaci) trupy.
Okazuje się, że 22/VII jeden z Żydów uderzył Niemca na „płaszczadce” butelką w skroń. Niemiec runął i powieźli go. Stało się to, gdy Niemiec zabierał skazanemu na śmierć kosztowności”
SIERPIEŃ, WRZESIEŃ:
„Gdy byłem pod Chazbijewiczami, już były strzały. W pół godziny później na szosie długi wąż ludzi – dosłownie od przejazdu do kościółka – 2 km (na pewno!) przez przejazd przechodzili biegiem 15 minut! Było, jak się okazało 4000, to mówi Jankowski, a inni twierdzą 4875, same kobiety, dużo niemowląt. Gdy wchodzili na drogę (od „grodzienki”) do lasu, zrozumieli, co ich czeka i krzyczeli „ratujcie”. Niemowlęta w kołyskach, na rękach itd.
Strzelali 80 szaulisów; pilnowali dokoła płotu: 100 szaulisów. Strzelali pijani.
Przed strzelaniem katowali (Jankowski), by siebie zdenerwować. Strasznie katowali mężczyzn, kobiety. Mężczyzn strzelali osobno, bo myśleli, że do „getta” idą. (…)
Handel 3 i 4/IX na damskie ubrania na całego! Na drugi dzień znaleziono w lesie koło jamy bawiące się w piasku małe dziecko, rzucono do jamy i zastrzelono (Jankowski).
W innym przypadku oderwano od piersi niemowlę i zastrzelono (Krywkowa) (…)
Dużo kosztowności zabrali Litwini, bo „odsyłanym” do getta mówiono, że możecie ze sobą brać, więc brali kosztowności, ciepłe ubrania itd., Litwinki przyjechały po ubrania.”
STRASZNA SOBOTA 25 X:
„Około godz. 8.20 rano ukazał się na szosie koło kapliczki długi pochód skazańców. Gdy się zbliżył do przejazdu, ujrzałem, że były to przeważnie kobiety – stare, młode i dzieci w wózkach, dzieci z rączkami przy piersi, niektóre spały spokojnie. Pogoda prześliczna, słońce. (…)
Jedna Żydówka mówi do żołnierza:
- Oddałam panu wszystkie pieniądze, pan obiecał mnie i dziecko puścić, a teraz prowadzi pa mnie na śmierć!
Żołnierz śmieje się.”
KWIECIEŃ 1943r:
„Ci, którzy mają marne ubranie, nie rozbierają się. Wpędzeni zostali do jamy, a z brzegu Litwini rozpoczęli strzelać. Następnie jakiś mężczyzna już na poły rozebrany na rozkaz Niemca za nogi taszczy do jamy widocznie omdlałą, lub może zmarłą na udar serca kobietę. Gdy kobietę strącił do jamy i odwraca się, Litwin strzela mu z bliska w głowę; wyraźnie widać, jak czerep rozpryskuje się, a człowiek jak podcięty pada. Jednocześnie reszta jest bita i już 5 osób, kobieta i 3 dziewczynki są ustawieni na brzegu jamy, nogami do jamy; z tyłu Litwin z rewolwerem strzela i wszystkie znikają w jamie. (…)
Nie, nie koniec! Litwini do kupy rzucają ubrania; wtem spod ubrania jeden z Litwinów wyciąga dziecko, rzuca je do jamy; znów dziecko i znów jeszcze jedno i jeszcze. Tym samym sposobem – do jamy. Jeden z Litwinów staje nad jamą i strzela, jak widać do tych dzieci.
Co to jest? Matki zrozpaczone w ten sposób „ratowały” życie dzieciom, chowając je pod ubraniami. Widocznie liczyły, że gdy będą zabierać ubrania, to może dzieci, ukryte w ten sposób zostaną uratowane. (…)
Tak więc w niespełna 4 godziny zamordowano około 2500 ludzi, a właściwie więcej. Uciekło mało, jakieś 50 osób.”
17 WRZEŚNIA 1943r.:
„Cóż okazuje się, że strzelali "polskich adwokatów i doktorów!". Strzelają po dwóch naraz, rozebranych. Trzymali się fajnie, nie płakali i nie prosili, tylko żegnali się ze sobą i przeżegnawszy się - szli.”
6 PAŹDZIERNIKA
„Jeden dzień była przerwa, a dziś znów ze wzmożoną szybkością, no bo dotychczas tego nie było, by egzekucja odbywała się przy księżycu. Z drugiej zaś strony trzeba stwierdzić, że Litwini w tym wypadku okazali się dobrymi psychologami Żydów, skazanych na śmierć. Taktyka ich, polegająca na wyszukiwaniu Judaszów, którzy by za wątpliwą możliwość uratowania swego życia wydają dobrze zamaskowane kryjówki swych współrodaków.”
4 maja 1942r w Ponarach wymordowano czterdziestu członków AK. Wśród nich kilku gimnazjalistów ze Związku Wolnych Polaków (ZWP). 12 maja, rozstrzelano ponad 40 uczniów wileńskich szkół, członków konspiracyjnego ZWP. Z niektórymi z nich, miał możliwość rozmawiać w więzieniu w Łukiszkach, alumn Seminarium Duchownego w Wilnie Piotr Wróblewski:
„Któregoś dnia wiedziony z kolegami do łaźni, mijałem się z grupą chłopców potwornie skatowanych. To uczniowie gimnazjum A. Mickiewicza i J. Słowackiego – usłyszałem czyjś głos obok. Jeden z nich ledwie się poruszał, pochylony z twarzą poranioną i opuchniętą. (…) Uklękłem przy ścianie i zastukałem parę razy w rurę. Z sąsiedniej celi odpowiedziało podobne pukanie. Przywarłszy usta do rury i ściany, pytam – kim jesteście i skąd? – Odpowiedział jakby z oddali, a jednak zrozumiały szept: jesteśmy z Ligi Wolnych Polaków, przeważnie uczniowie gimnazjów – co z wami? pytałem informując kim sam jestem.
Jakieś szmery i po chwili młodzieńczy głos – słuchaj, jeśli uda ci się wydostać z więzienia, powiedz naszym bliskim i krewnym, że otrzymaliśmy wyroki, byliśmy torturowani, lecz nikt nikogo nie zdradził. Bóg to widzi, zachowaliśmy się godnie.
Nie boicie się śmierci? Nie żal wam życia? Kim ty jesteś? – pytałem. Padło nazwisko, bodajże Kowalewicza i głos po chwili milczenia i spokojnie, odważnie przekazywał dalej coś w rodzaju testamentu: słuchaj, kimkolwiek jesteś wiec, że wyrok śmierci nie pokona żadnego z nas. Solidarni i świadomi wagi chwili oddajemy życie za Boga i Ojczyznę. Wierzymy, że to, o co walczyliśmy, nie zginie. Sprawę podejmą inni. Nie załamał się nikt. Wierzymy, że naszym życiem, naszą śmiercią rozporządza Opatrzność, więc jesteśmy spokojni i ufni.
Mniej więcej tak odebrałem sens słów, które świadczyły o duchowej dojrzałości młodych skazańców i o ich głębokim przekonaniu, że Polska, dla której poświęcili młode życie, powstanie wolna i chrześcijańska. Sens tego posłania jakby zza płyty grobowej poruszył głęboko i mnie osobiście, i kolegów, z którymi w celi omawialiśmy to zdarzenie.”
Kiedy Niemcy ustąpili przed wkraczającymi jednostkami Armii Czerwonej, większość litewskich morderców wycofała się wraz z nimi. W czasie odwrotu hitlerowców także dopuszczali się mordów na bezbronnej ludności cywilnej oraz np. więźniach w Kownie. Setki siepaczy litewskich wybrało różne drogi ukrycia się przed sprawiedliwością. Część, dzięki zrabowanym kosztownościom ukryła się na terenie Litwy, Polski, bądź Niemiec. Część została osądzona i skazana przez władze podziemia polskiego. Ci, którym udowodniono udział w mordach, zostali zastrzeleni. Większość, która wraz z Niemcami cofała się przed naporem Sowietów, nie cieszyła się sympatią i zaufaniem Niemców. Kiedy dotarli do Ustki, zostali rozbrojeni i puszczeni wolno. Kilkunastu z nich została pochwycona i osądzona wiele lat po zakończeniu działań wojennych. Znaczna część uniknęła kary.
„Miejsce kaźni w Ponarach w okresie komunizmu pozostawało w całkowitym zaniedbaniu, a wiedza o nim w narodach litewskim i polskim była znikoma. Co prawda zaraz po wojnie postawiono w Ponarch symboliczne muzeum-barak, które miało upamiętniać ofiary masowej zagłady, jednak było ono przeważnie zamknięte, a w 1981 r. doszczętnie spłonęło. Dopiero cztery lata później teren zbrodni został uporządkowany przez władze, które utworzyły tzw. Ponarski Zespół Pomnikowy. Zamontowany wówczas napis na tablicy informacyjnej głosił, że w tym miejscu w czasie wojny hitlerowcy pomordowani obywateli radzieckich. Przy czym znacznie zaniżono liczbę ofiar. W 1990 r. w centralnym miejscu zagłady Żydzi postawili okazały pomnik w kształcie Gwiazdy Dawida, zaś Polacy z Wileńszczyzny w pobliżu toru kolejowego wkopali dębowy krzyż i ustawili pamiątkową tablicę, na której znalazł się napis: „Pamięci wielu tysięcy Polaków zamordowanych w Ponarach, w hołdzie Rodacy Ziemi Wileńskiej”. Od tamtego czasu miejsce to stało się celem pielgrzymek Polaków mieszkających nad Wilią, w Polsce i rozproszonych po całym świecie.”¹
W roku 2000 w Ponarach odsłonięto i poświęcono krzyż i tablice pamiątkowe. Premier Jerzy Buzek mówił:
„Stajemy dziś wobec trudnej prawdy Ponar, prawdy przez wiele lat przemilczanej i zapomnianej. Obok kłamstwa katyńskiego istniało przez lata kłamstwo Ponar – jakże tragiczna śmierć i ofiara, której wielu nie chce dziś pamiętać. Zbrodnia, która została dokonana w Ponarach stanowi dla nas Polaków także trudny dylemat w stosunkach między narodem polskim i narodem litewskim. Nie możemy udawać, że mordu dokonali nieznani sprawcy. W większości są oni znani z imienia i nazwiska.”
Dzisiejsza Litwa nadal nie rozliczyła się z grzechami swoich obywateli, nie potępiła w sposób otwarty i jednoznaczny „strzelców ponarskich”. Więcej, nadal walczy z Polakami i polskością na terenie Wilna. Litewscy fałszerze historii nie tylko nie przyznają się do udziału w zbrodniach u boku Niemców, ale oskarżają o kolaborację Armię Krajową. Stanowczego głosu sprzeciwu ze strony polskiego rządu brak. Prezydent Litwy Algirdas Brazauskas w 1995r. przeprosił społeczność żydowską, ale polskiej, czy innej już nie.
[1993, Wilno.] Anonimowy list przekazany w dniu 1 lutego 1993 przez Zygmunta Marka Wasilewskiego do Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie, zawierający informacje na temat zbrodni w Ponarach, pochodzące z Dziennika Kazimierza Sakowicza. Fragment:
„Co było w Ponarach, ile tam krwi wylano różnych ludzi: Polaków, Żydów, różnych uczonych, doktorów, ksiendzów, studentów ile uczonych i nieuczonych i starców i dzieci maleńkie i większe. Ile tam było krwi, że krew sączyła się do studni, z której ludzi brali wodę. Który człowiek pisze to jest prawda, bo na własne oczy widziano i słyszano. A teraz zapomniano.
Żydów błagają jakby nie było. Polaków też myśleli, że już wszystkich wykończyły. Jednych w Ponarach wykończyli, drugich na Sybir, trzecich do Polski c na niemieckie tereny wywieźli. Wymyśleli wokacjonne karty36 i ludzi uciekały gdzie kto, wszystko swoje zostało się i mebli i kwatery a sami tam nie mieli gdzie żyć. Żyli i na strychu i w suterenie. A na Sybir kto wywoził. Stalin nie wiedział kto bogaty, kto biedny, pomagali te same szauliści, które jeszcze jest i tu w Wilni. I w Polsce d i w Ameryce i w Niemcach i wszędzie pouciekali.
A teraz wszędzie kręcą bez wstydu. I jeszcze piszą, że jednego dnia przywieźli do Ponar w Wilnie oficerów, 5 tysiące czy nawet więcej. Skutymi ręcami do tyłu koluczym drutem, byli bardzo zmęczone. Niemcy i szauliści puścili psów na tych, wojenny psy ich rwali, ludzi
Męczyli e się bo nie mieli czym obronić się, ręce związane. Psy rwali ich ciało. A oni tak śmieli się jak maszynowe karabiny. Jak nadojadło śmiać się odpędzili psów i zaczęli rozstrzeliwać, to był straszny widok. I to jeszcze nie koniec.
My bardzo prosimy przeczytać gdzie na zebraniu, czy puścić do gazetki. Żeby ludzie wszystko znali. Jak brać się za swoich rodaków żeby nie szli jeden w jedną stronę, drugi w drugą. Jest takich Polaków, że Litwinom całują pięty. A oni nas nie pożałują, będzie tak jak w czterdziestym pierwszym roku. Niech oni tylko wejdą w korzeni. Jeżeli oni teraz nie liczą się wiedzą dobrze, że ludzie tu żyją wieki wieków z nikąd nie przyjechali. Męczą się przez tych pięćdziesiąt lat. Mówią Litwiny, że nie ma uczonych Polaków, a gdzie oni mogli uczyć
się, gdzie ich dopuskali uczyć się. Za to szli do rosyjskiej szkoły i tam nic nie wychodziło, bo i tam Litwiny to dyrektor, tam też kręcili żeby nasze nie wyszli na jakich uczonych. Jedna znajoma dziewczyna miała złotni medal ze szkoły. Postąpiła w wyższa szkoła i czuti wytrzymała. Drugi raz opowiada i płacze. A teraz poczytajcie w gazecie, przyjmuje się w tiechnikum na język rosyjskim, czy na litewskim. A gdzie polski, przecież Polacy też kończą średnie. A o nich nikt nie wspomina. To jak to możno z takimi braćmi żyć. Trzeba jak możno z całych sił, wszyscy w jedno, trzeba [w] drużynie, trzeba pokazać co my chcemy. Bo jak popatrzysz, jak nasze Polacy, gdzie koncerty bywają, to na trawce, to pod laskiem biedne śpiewają swoje piosenki. To płakać chce się. Żeby Bóg Najwyższy dał im zdrowie wszystkim i tym wszystkim Polakom co to wszystko robią. Tak i trzeba i do Moskwy f, i do Warszawy, i zagranica, i ni w jaki sposób nie oddawać naszej ziemi, wileńskiego naszego kraju. Daj Boże wam zdrowie i sukcesów [w] każdym miejscu, w każdej sprawie”.
c W oryginale: do Polskiej.
d W oryginale: do Polskiej.
eW oryginale: jenczyli.
36Wydaje się, że chodzi o dokumenty repatriacyjne lub wyjazdowe.
fWyraz poprzedzony słowem Moskwa zapisanym cyrylicą.
Z całością listu można się zapoznać klikając na link.
Źródła:
- „Wojenne dzieje Wilna 1939-1945”, Józef Krajewski
- „Dziennik 1941-1943”, Kazimierz Sakowicz
- www.kresy.pl¹
- IPN Białystok