top of page

Polka na 100

"Ojczyzno moja, ile ty mnie kosztujesz"...


„Polka na 100” – pod takim hasłem zorganizowany został Plebiscyt na Polkę 100-lecia. Organizatorem był Projekt Konfederacja Kobiet RP, który zajmuje się promocją „kobiet i kobiecości w głównym nurcie życia społecznego” oraz obroną godności kobiet, zwalczaniem przemocy wobec kobiet i jeszcze wieloma sprawami dotyczącymi kobiet, dzieci i rodziny.


Plebiscyt miał na celu m. in. spopularyzowanie losów kobiet, które swoją osobą wniosły dużo, a nawet bardzo dużo w życie własne i społeczeństwa polskiego, a nawet światowego. „Bo przecież bez nich – jak piszą Panie na swoim portalu – tych setek tysięcy dzielnych matek, żon, babć i córek – historia Polski wyglądałaby pewnie zupełnie inaczej. To one – piękne, wierne i mężne – wychowywały kolejne pokolenia, ucząc je miłości do Boga i Polski oraz szacunku do tradycji, dając w codziennej, pokornej pracy wzór wierności wyznawanym zasadom. Ale to także one, gdy trzeba było, same chwytały za broń, roznosiły meldunki, opatrywały rannych, rzucały granatami czy dowodziły oddziałami, zaś w dzisiejszych czasach nie wyrzekły się wyznawanych ideałów i nie dały porwać się nurtowi feminizmu, pokazując, czym jest prawdziwa kobiecość.”

Spośród 23 kobiet, co nie wyczerpuje oczywiście liczby kobiet zasłużonych dla naszej Ojczyzny, najwięcej głosów oddano na św. s. Marię Faustynę Kowalską, czyli Helenę Kowalską:


„– zakonnica, święta Kościoła Katolickiego, stygmatyczka, mistyk i prorok naszych czasów. Orędowniczka Miłosierdzia Bożego, autorka „Dzienniczka”, w którym opisała swoje duchowe i mistyczne doświadczenia spotkania z Jezusem. Na podstawie jej objawień powstał obraz Jezusa Miłosiernego oraz modlitwa Koronki do Miłosierdzia Bożego.”


Drugą największą liczbę głosów zebrała Danuta Siedzikówna ps. „Inka”:


„– sanitariuszka 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, ratująca życie żołnierzy po obu stronach konfliktu. Została zamordowana przez rozstrzelanie w wieku 17 lat przez komunistów, ginąc z okrzykiem na ustach „Niech żyje Polska!” W grypsie, krótko przed śmiercią, „Inka” napisała: Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się, jak trzeba.”


Trzecią zwyciężczynią została Wanda Półtawska:


„– żona, matka, lekarka, doktor nauk medycznych oraz specjalista w dziedzinie psychiatrii, profesor Papieskiej Akademii Teologicznej. Przyjaciółka i doradczyni św. Jana Pawła II. Kobieta twarda, bezkompromisowa, waleczna. Ocalała z piekła obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, a misją swojego życia uczyniła walkę o prawa nienarodzonych dzieci.”


Poświęćmy więc odrobinę miejsca na przybliżenie postaci głównej zwyciężczyni Plebiscytu, świętej siostrze Faustynie.


Helena Kowalska urodziła się 25 sierpnia 1905r. w Głogowcu, jako trzecie z dziesięciorga dzieci Kowalskich. Dwa dni później została ochrzczona w kościele w Świnicach Warckich. Helenka urodziła się w zwykłej, biednej polskiej rodzinie. Rodzice byli bardzo pobożni i ciężko pracowali na utrzymanie rodziny. Mała Helenka nie miała sukienki, żeby pójść do kościoła, więc w tym czasie modliła się w domu. Chodziła też do Szkoły Powszechnej i była pilną uczennicą.

Do Pierwszej Komunii Świętej przysposobił Ją w roku 1914 ks. prob. Roman Pawłowski, który później był proboszczem w Kaliszu. Tam próbował uratować dobytek kościoła przed niemieckimi złodziejami, którzy napadli Polskę w 1939r. Został rozstrzelany. Zginął krzycząc: „Strzelaj, hordo niemiecka, w serce Polaka”. Z takim napisem ma też wystawiony pomnik.


Mała Helenka, choć dziecko musiała, tak jak i wielu jej rówieśników pomagać w gospodarstwie. Pasała więc krowy i pomagała mamie w domu. Opiekowała się też młodszym rodzeństwem.


Siostra M. Bernarda Wilczek ZMBM (Za walki o Lwów w 1919r. wśród Orląt Lwowskich otrzymała odznaczenie honorowe) wspominała o rozmowie z matką Heleny:

Z przedstawienia o św. s. Faustynie

„Nie okazywała zamiaru pozostania w domu, gdzieś ją chętka ciągnęła w świat, bo ona do tego klasztoru się rwała i nieraz też prosiła matkę: „Mamusiu, ja pójdę się trochę przespać, bo w nocy tak jakoś spać nie mogłam…” „To czemuś ty nie spała w nocy?” „A bo nie mogłam jakoś…”, ale więcej nic bliżej nie powiedziała. Przyjmowanie tych spraw przez matkę wcale nie przychylne, nie zachęcało jej do zwierzeń. „Nieraz pozwoliłam Helence się przespać, a nieraz nie, bo powiadam: „Widzisz, nie możesz, bo tu dziecko trzeba bawić, a ja mam robotę i iść muszę do ojca”. Helenka raz mi mówi: „Mamusiu, tak temu tatusiowi ciężko pracować, a ja i tak nie mam w co się ubrać w niedzielę, już najgorszą ze wszystkich dziewcząt mam sukienkę…, pójdę sobie coś zarobić”. „No, idź” – mówi matka. I poszła Helenka do Aleksandrowa pod Łodzią, mając lat szesnaście, do znajomych ludzi na służbę. Gospodyni była siostrą znajomej i sąsiadki – Ługowskiej, nazywała się Helena Goryszewska z Rogowa. Ale tam nie wybyła nawet roku, gdyż również zrywała się nocami i widywała często blaski, gdy wyszła na korytarz czy na podwórko. Blaski te, ta jasność raz nadmiernie wielka, sprawiły, że się ich Helenka sama przelękła i z krzykiem wróciła do domu, „że się podwórko pali!” Wyszli za nią ludzie, ale nic nie widzieli, a Helenka coraz częściej blaski widywała i również po nocach wstawała, że rozbolała ją bardzo głowa, pewnie z braku snu.”


Podczas pracy w Łodzi Helena Kowalska przeżyła coś, co zmieniło Jej losy i zapoczątkowało drogę do życia konsekrowanego. Podczas jednej z potańcówek, na której była z siostrami i koleżanką, miała widzenie. Pisze o tym wydarzeniu tak:


„W chwili, kiedy zaczęłam tańczyć, nagle ujrzałam Jezusa obok, Jezusa umęczonego, obnażonego z szat, okrytego całego ranami, który mi powiedział te słowa: Dokąd cię cierpiał będę i dokąd mnie zwodzić będziesz? W tej chwili umilkła wdzięczna muzyka, znikło sprzed oczu moich towarzystwo, w którym się znajdowałam, pozostał Jezus i ja. Usiadłam obok swej drogiej siostry, pozorując to, co zaszło w duszy mojej, bólem głowy. Po chwili opuściłam potajemnie towarzystwo i siostrę, udałam się do katedry św. Stanisława Kostki. Godzina już zaczęła szarzeć, ludzi było mało w katedrze; nie zwracając [uwagi] na nic, co się wokoło dzieje, padłam krzyżem przed Najświętszym Sakramentem i prosiłam Pana, aby mi raczył dać poznać, co mam czynić dalej.”


Ogromna siła pchała Helenę do klasztoru, ale nie było to łatwe. Rodzice się sprzeciwiali. Ojciec tłumaczył Jej:


„Widzisz, ty nie wiesz, czego ty chcesz: żebyś ty mogła iść do klasztoru, to ja bym musiał wyłożyć pieniądze na ciebie, a skąd? Widzisz, że ja mam długi tylko”.

W tamtych czasach, tak jak panna na wydaniu musiała wnieść wiano do małżeństwa, tak samo było w zakonach. Zakon musiał się z czegoś utrzymywać i był to jeden ze sposobów. Helena jednak nie zrażała się. Odpowiadała tylko:


„Ale tatusiu, ja żadnych pieniędzy nie potrzebuję, mnie sam Pan Jezus zaprowadzi do klasztoru”


Tak też się stało. Ufna Bogu Helena powiedziała wujowi, u którego przebywała tak:


„Mnie to wystarczy, co mam na sobie, mnie , mnie Pan Jezus zaopatrzy we wszystko”. Po czym ruszyła do Warszawy i niebawem zapukała do drzwi klasztoru Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przy ulicy Żytniej. Tam została przyjęta, po rozmowie z siostrą przełożoną Michaelę Moraczewską.


Klasztor przy ul Żytniej w Warszawie

„W roku 1925 Helena była postulantką. W tym okresie poznawała obowiązki zakonne i odprawiała ćwiczenia duchowe pod kierunkiem doświadczonej siostry. W roku 1926 rozpoczęła nowicjat w krakowskich Łagiewnikach, gdzie Siostry Matki Bożej Miłosierdzia prowadziły – i prowadzą do dziś – zakład wychowawczy dla dziewcząt. Ten klasztor, wraz z „Domem Miłosierdzia”, powstał w roku 1891 z fundacji księcia Aleksandra Lubomirskiego. W tychże Łagiewnikach w dniu 30 kwietnia 1926 roku odbyły się obłóczyny Heleny, w czasie których otrzymała imię: siostra Maria Faustyna.”


W roku 1930 siostra Faustyna została przeniesiona do Płocka, gdzie pracowała w kuchni, sklepie, a także w gospodarstwie rolnym. Właśnie w Płocku miało miejsce mistyczne przeżycie, które dało początek dziełu namalowania słynnego na całym świecie wizerunku Jezusa Miłosiernego. Tak opisała to wydarzenie sama siostra Faustyna:


„Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie.”


Obras Jezusa Miłosiernego w Wilnie

Chrystus zażądał również, aby zostało ustanowione święto Bożego Miłosierdzia:


„Dusze giną mimo Mojej gorzkiej męki. Daję im ostatnią deskę ratunku, to jest święto Miłosierdzia Mojego. Jeżeli nie uwielbią Miłosierdzia Mojego, zginą na wieki… Pragnę, aby święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników.”


Dopełnieniem zamysłu Bożego była Koronka do Bożego Miłosierdzia, która sam Jezus nakazał zanotować siostrze Faustynie w „Dzienniczku”.

Jezus powiedział do siostry Faustyny:


„W Starym Zakonie wysyłałem proroków do ludu swego z gromami. Dziś wysyłam ciebie do całej ludzkości z Moim miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając do swego miłosiernego Serca.”


Jednym z darów, jakie otrzymała siostra Faustyna była możliwość czytania w duszy ludzkiej. W ten sposób rozpoznawała, czy ktoś jest z nią szczery, czy też kłamie. Znała niektóre myśli ludzkie, które Bóg odkrywał przed nią, aby mogła wystąpić z pomocą dla tej osoby:


„Kiedy przyszłam na adorację, ujrzałam jedną z naszych wychowanek, która strasznie obrażała Boga grzechami nieczystymi w myślach. Widziałam też pewną osobę, która grzeszyła (…) Prosiłam Boga przez boleść Jezusa, aby raczył ją wyrwać z tej nędzy strasznej. Jezus mi odpowiedział, że udzieli jej łaski nie dla niej, ale dla prośby mojej; teraz zrozumiałam, jak bardzo powinniśmy się modlić za grzeszników.”

Św. s. M. Faustyna Kowalska

Siostra Faustyna w swych widzeniach widziała piekło, czyściec i niebo. Widywała również aniołów, świętych, a oprócz Jezusa widziała też Matkę Bożą:


„W jasności wielkiej ujrzałam Matkę Bożą w białej sukni, przepasaną złotym pasem, a drobne gwiazdki także złote były po całej szacie i rękawy na trójkąt wyłożone złotem. Płaszcz miała szafirowy, lekko zarzucony, na głowie miała lekko zarzucony przezroczysty welon, włosy rozpuszczone, ślicznie ułożone i korona ze złota, która miała w zakończeniach krzyżyki. Na lewym ręku trzymała Dziecię Jezus. Takiej Matki Bożej jeszcze nie widziałam. Wtem spojrzała na mnie łaskawie i rzekła: Jestem Matką Boską Kapłańską. Wtem Jezusa spuściła z ręki na ziemię, a prawą rękę podniosła w niebo i rzekła: Boże, błogosław Polsce, błogosław kapłanom. I znów rzekła do mnie: Powiedz to, coś widziała kapłanom.”


Kraków Łagiewniki

Troska o Polskę, za którą się bardzo modliła, również przewija się przez życie siostry Faustyny Kowalskiej:


- „Gdy się modliłam za Polskę, usłyszałam te słowa: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje.”


- „Często się modlę za Polskę, ale widzę wielkie zagniewanie Boże na nią, iż jest niewdzięczna. Całą duszę wytężam, aby ją bronić. Nieustannie przypominam Bogu Jego obietnice miłosierdzia. Kiedy widzę Jego zagniewanie, rzucam się z ufnością w przepaść miłosierdzia i w nim zanurzam całą Polskę, a wtenczas nie może użyć swej sprawiedliwości. Ojczyzno moja, ile ty mnie kosztujesz, nie ma dnia, w którym bym się nie modliła za ciebie.”


- „Dzień odnowienia ślubów. W początku mszy św. widziałam Jezusa tak jak zwykle, który błogosławił nam i wszedł do tabernakulum. Wtem ujrzałam Matkę Bożą w szacie białej, w niebieskim płaszczu, z odkrytą głową, która się zbliżyła od ołtarza do mnie i dotknęła mnie swymi dłońmi, i okryła swym płaszczem, i rzekła mi: Ofiaruj te śluby za Polskę. Módl się za nią.”


- „ Wieczorem ujrzałam Matkę Bożą, z obnażoną piersią i zatkniętym mieczem, rzewnymi łzami płaczącą, i zasłaniała nas przed straszną karą Bożą. Bóg chce nas dotknąć straszną karą, ale nie może, bo nas zasłania Matka Boża. Lęk straszny przeszedł przez moją duszę, modlę się nieustannie za Polskę, drogą mi Polskę, która jest tak mało wdzięczna Matce Bożej. Gdyby nie Matka Boża, na mało by się przydały nasze zabiegi. Pomnożyłam swoje wysiłki modlitw i ofiar za drogą Ojczyznę, ale widzę, że jestem kroplą wobec fali zła. Jakże kropla może powstrzymać falę? O, tak. Sama z siebie kropla jest niczym, ale z Tobą, Jezu, śmiało stawię czoło całej fali zła i nawet piekłu całemu. Twoja wszechmoc wszystko może.”


- „W pewnej chwili ujrzałam stolicę Baranka Bożego i przed tronem trzech świętych: Stanisława Kostkę, Andrzeja Bobolę i Kazimierza królewicza, którzy się wstawiali za Polskę. W jednej chwili ujrzałam księgę wielką, która jest przed stolicą, i podano mi księgę, abym czytała. Księga ta była pisana krwią; jednak nic nie mogłam przeczytać, tylko imię Jezus. Wtem usłyszałam głos, który mi powiedział: Jeszcze nie przyszła godzina twoja. — I zabrał księgę, i usłyszałam te słowa: Ty świadczyć będziesz o nieskończonym miłosierdziu moim. W księdze tej są zapisane dusze, które uwielbiły miłosierdzie moje. Radość mnie ogarnęła, widząc tak wielką dobroć Boga.”


Klasztor w Krakowie Łagiewnikach

W swoich wizjach siostra Faustyna widziała między innymi śmierć Marszałka Piłsudskiego. Ksiądz Michał Sopoćko tak wspominał jedną z rozmów z siostrą Faustyną:


​„W parę dni po Triduum w Ostrej Bramie Siostra Faustyna opowiedziała mi swoje przeżycia, [jakich doświadczyła] w czasie uroczystości, które są szczegółowo opisane w jej dzienniczku. Następnie, 12 maja widziała w duchu konającego marszałka J[ózefa] Piłsudskiego i opowiadała o strasznych jego cierpieniach. Pan Jezus miał jej to pokazać i powiedzieć: „Patrz, czym kończy się wielkość tego świata.” Widziała następnie sąd nad nim, a gdy zapytałem, czym on się zakończył, odpowiedziała: „Zdaje się, że miłosierdzie Boże za przyczyną Matki Boskiej zwyciężyło”.


Siostra Faustyna, w swych wizjach widziała także wybuch II wojny światowej i jego konsekwencje. Wspominało to po latach wiele osób, mających styczność z siostrą. Między innymi ks. Sopoćko i siostry, które z nią przebywały. Siostra Maria Klemensa Buczek:


Trumna z relikwiami św. s. Faustyny. Kraków Łagiewniki

„Potem jakoś zeszło na rozmowę o wojnie. Ja powiedziałam: „Wojna, jeżeli będzie, to w krótkim czasie się skończy, wytrują się gazami i już”. „Oj, nie – mówiła Siostra Faustyna – wojna strasznie będzie długo, długo, długo. Będzie strasznie dużo nieszczęść, cierpienia okropne spadną na ludzi”. Ja sobie nie zdawałam sprawy z jej słów, nie wierzyłam, myśli moje odbiegły do wojny poprzedniej, myślałam o naszych losach w niej i chciałam z nią pomówić o tej przyjść mającej wojnie, ale przeskoczyłam i pytam: „A czy Polska będzie?”. „O, Polska będzie, ludzi będzie bardzo mało, bo wyginą i będą się bardzo miłować, i będą się pragnęli widzieć”. Roześmiałam się, nie rozumiejąc dobrze. „A skąd siostra takie proroctwa zna?” I po prostu wyśmiałam ją. Ona dotąd oczy miała utkwione w jeden punkt, wtedy przerwała, uśmiechnęła się i już dalej nie mówiła”.


Kiedy nadchodził kres ziemskiego żywota orędowniczki Bożego Miłosierdzia, powiedziała, że „już niedługo umrze, i że wszystko, co miała do przekazania i napisania, już załatwiła. Po pożegnaniu się z Siostrą Faustyną ks. Sopoćko wyszedł z separatki, ale w drodze przypomniał sobie, że nie zostawił jej książeczek z podanymi jej przez Jezusa modlitwami do Miłosierdzia Bożego. Wrócił więc i gdy otworzył drzwi separatki zastał Siostrę Faustynę uniesioną nad łóżkiem i zatopioną w modlitwie. Wzrok jej – relacjonował – był utkwiony w jakiś przedmiot niewidzialny, źrenice nieco rozszerzone, na razie nie zwróciła uwagi na moje wejście, a ja nie chciałem jej przeszkadzać i zamierzałem się cofnąć; wkrótce jednak ona przyszła do siebie, spostrzegła mnie i przeprosiła, że nie słyszała mego pukania do drzwi ani wejścia. Wręczyłem jej owe modlitwy i pożegnałem, a ona powiedziała: „Do zobaczenia się w niebie”. Gdy następnie 26 września odwiedziłem ją po raz ostatni w Łagiewnikach, nie chciała ze mną już rozmawiać, a może raczej nie mogła, mówiąc: „Zajęta jestem obcowaniem z Ojcem Niebieskim”. Rzeczywiście, robiła wrażenie nadziemskiej istoty. Wówczas już nie miałem najmniejszej wątpliwości, że to, co się znajduje w jej dzienniczku o Komunii świętej udzielanej w szpitalu przez anioła, odpowiada rzeczywistości.”


Tutaj należy dodać, że siostra Faustyna prosiła owego anioła, który udzielał jej Komunii w szpitalu o spowiedź. Anioł odpowiedział, że moc spowiadania i rozgrzeszania mają tylko i wyłącznie księża. Aniołowie nie mają takiej możliwości.


„Po powrocie ze szpitala (17 września 1938 roku) Siostra Faustyna w klasztornej infirmerii w Krakowie-Łagiewnikach czekała na moment przejścia z tego świata do domu Ojca. Siostry na zmianę czuwały przy niej. Przełożona domu m. Irena Krzyżanowska lubiła ją tam odwiedzać, postrzegała w Siostrze Faustynie dużo spokoju i dziwnego uroku. Całkowicie ustąpiło napięcie związane z realizacją dzieła Miłosierdzia, które polecał jej Pan. Będzie święto Miłosierdzia Bożego, widzę to, chcę tylko woli Bożej – mówiła Przełożonej. Zapytana przez nią, czy cieszy się, że umiera w naszym Zgromadzeniu, odpowiedziała: Tak. Będzie Mateczka widziała, że Zgromadzenie będzie miało wiele pociechy przeze mnie. Krótko przed śmiercią uniosła się na łóżku i poprosiła Przełożoną, by zbliżyła się do niej. Wtedy wyszeptała: Pan Jezus chce mnie wywyższyć i uczynić świętą. – Odczułam w niej wiele powagi, dziwnego uczucia, że Siostra Faustyna przyjmuje to zapewnienie jako dar miłosierdzia Bożego, bez cienia pychy – wspominała m. Irena.”


Płyta nagrobna

Śmierć siostry Faustyny opisuje nam siostra Eufemia:


„Spać poszłam o zwykłej porze i zaraz zasnęłam. Naraz ktoś mnie budzi: – Jak Siostra chce być przy śmierci Siostry Faustyny, to niech Siostra wstaje. Ja od razu zrozumiałam, że to pomyłka. Siostra, która przyszła obudzić s. Amelię, pomyliła cele i przyszła do mnie. Zaraz obudziłam s. Amelię, ubrałam chałat i czepek, i szybko pobiegłam do infirmerii. Po mnie przyszła s. Amelia. To było jakoś koło jedenastej w nocy. Gdy przyszłyśmy tam, Siostra Faustyna jakby lekko otworzyła oczy i trochę się uśmiechnęła, a potem skłoniła głowę i już… Siostra Amelia mówi, że już chyba nie żyje, umarła. Spojrzałam na s. Amelię, ale nic nie mówiłam, modliłyśmy się dalej. Gromnica cały czas się paliła.”


Po śmierci siostry Faustyny, kult Bożego Miłosierdzia zaczął się szerzyć w całej Polsce, a z czasem przekroczył granice Polski, aby dzisiaj gościć na wszystkich kontynentach świata. Co prawda Stolica Apostolska zakazała czczenia Miłosierdzia Bożego w formie, którą zalecała s. Faustyna, ale… skoro Bóg tego chciał, to cóż tam Rzym. Z czasem spełniły się pragnienia Chrystusa, który przy okazji rozmowy o słynnym już teraz obrazie powiedział:


„Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie”.


Pierwszy wizerunek Jezusa Miłosiernego, namalowany przez Eugeniusza Kazimirowskiego znajduje się dzisiaj w Wilnie. Drugi, bardziej znany, który namalował Adolf Hyła znajduje się w kaplicy sióstr ZMBM w Krakowskich Łagiewnikach.


W październiku 1965 roku biskup Julian Groblicki rozpoczął proces informacyjny odnoszący się do życia siostry Faustyny Kowalskiej. W styczniu 1968r. Kongregacja do spraw Świętych otworzyła proces beatyfikacyjny, który zakończył się w kwietniu roku 2000 kanonizacją. Wówczas Papież Jan Paweł II ogłosił siostrę M. Faustynę Kowalską świętą Kościoła Katolickiego.


Dzienniczek świętej siostry Faustyny przetłumaczono na 28 języków świata i jest to zdecydowanie jedna z najpoczytniejszych książek w historii. Podstawę do tłumaczenia zawsze stanowi oryginał, napisany w języku polskim.


Codziennie o godzinie 15.00 siostry ze zgromadzenia oraz szereg osób na całym świecie odmawiają Koronkę do Bożego Miłosierdzia, która jest również transmitowana na żywo z krakowskich Łagiewnik, za pośrednictwem Internetu.


Jezu Ufam Tobie.


Źródła:

- „Wspomnienia o Świętej Siostrze Faustynie Kowalskiej ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia”, oprac. s. M. Elżbieta Siepak ZMBM

- „Boże i ludzkie miłosierdzie”, Adam Bujak

- „Święta Faustyna Kowalska. Wielbicielka i Misjonarka Miłosierdzia Bożego”, ks. Andrzej Mikołajczyk SDS

- „Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej”, s. M. Faustyna Kowalska

- www.konfederacjakobiet.pl

- www.faustyna.pl


Ołtarz w Andrzejewie

bottom of page