top of page

Wspomnienia z deportacji

Wspomnienia Stanisławy Łapiak związane z deportacją na Syberię, udostępnione przez Ośrodek „Karta”. Tekst w nawiasach kwadratowych jest moim wtrąceniem.


Pochodzę z rodziny chłopskiej, ojciec mój był tzw. „kułakiem”. Po wkroczeniu naszych oswobodzicieli zaczęła się dla mojej rodziny udręka i szykany. Nowa władza kazała nam zdawać bydło, świnie, zboże na kontyngenty. Nie wolno nam było nic kupować w sklepach. Pozwolili miejscowym ludziom wycinać nasz las, mówiąz, że oni czekali na to 20 lat. Spodziewaliśmy się najgorszego.


W nocy 13 kwietnia 1940 roku, przyszło trzech uzbrojonych żołnierzy sowieckich i kazali zabierać na stojące furmanki, mówiąc że będziemy żyć w ZSRR. W domu było nas troje, starszy brat lat 20, młodsza siostra lat 17 i ja lat 18.


Mama ukrywała się na wsi u rodziny, a ojciec przed aresztowaniem uciekł do Warszawy do najstarszej córki. Załadowali nas na furę i odwieźli razem z innymi rodzinami do stacji Czyżew, gdzie było już dużo takich jak my. Załadowali wszystkich do towarowych wagonów ile tylko wlazło, drzwi zamknęli i postawili żołnierza z bronią. W wagonie był jeden płacz i krzyk dzieci i ludzi starych. Dowieźli do Białegostoku, dołączyli do transportu i powieźli na wschód w nieznane. Jechaliśmy 18 dni, przez ten czas dali 6 razy przypalonej zupy z kaszy i na stacjach „kipiatok” [wrzątek].

Czyżew - stacja kolejowa

1 maja przyjechaliśmy do stacji Tajańcza w Północno-Kazachstańskiej obłasci. Rozwieźli po kołchozach, moja rodzina trafiła do Donieckoje II pos. wyładowali przed klubem. W klubie siedzieliśmy na swoich tobołkach i wtedy przewodniczący sielsowietu z pochodzenia niemiec przywitał nas słowami: Wy przeklęci Polaki, polskie pany, krwiopijce skórę będziemy z was drzeć. Oglądał ręce szukał odcisków. Co wtedy czuliśmy jeden Bóg wie.

Rozmieścili nas u miejscowych rodzin, też Polaków wywiezionych z Ukrainy w 1936r.


W kołchozie pracowaliśmy za darmo, powiedzieli że musimy zrównać się z nimi, bo byliśmy lepiej ubrani od nich. Żyliśmy ze sprzedaży swoich rzeczy. Nam siostra przysłała kilka paczek i trochę rubli.


W 1941 roku wywieźli nas na budowę kolei Kartały-Akmielinsk-Karakanda. Ja z rodziną trafiłam do Opanówki rejon Taranówka obłaść Kustanajskaja. Praca była bardzo ciężka, kolej budowaliśmy od podstaw, a robotnicy to młode dziewczęta, chłopcy i matki od małych dzieci.

Wywozili nas o świcie, a wracaliśmy pieszo 15 km, bez obiadu o suchym kawałku chleba.


Ta praca była ponad moje siły, ale trzeba było pracować, bo straszyli białymi niedźwiedziami, a tam było jeszcze gorzej. Łom, kilof, łopata i piła to były moje narzędzia pracy. Później pracowałam przy wywozie drzewa z lasu, tam zachorowałam na tyfus plamisty, panowała epidemia, słabsi nie przeżyli. Cały czas towarzyszyły nam wszy, świerzba, malaria, głód, mróz do lata [?], a latem takie same upały.


Mieszkaliśmy w nieogrzanych barakach, ziemiankach, wagonach bez światła, opieki lekarskiej. Pracowaliśmy bez wolnych dni, ale na Boże Narodzenie i Wielkanoc pierwsze dni nigdy nie szliśmy do roboty, straszyli nas, wypędzali, ale to nie pomogło, byliśmy solidarni tylko chleba za te dni nie dostaliśmy.


W 1941 roku jesienią rodziny wojskowe, - brat mój był w Wojsku Polskim – przewieźli nas Ukrainę do sowchozu stacja Łozowaja obł. Charkowska na lepsze warunki. Ma Ukrainie było lepiej, mróz był mniejszy, pracowałam w sowchozie, kradłam pszenicę, siostra mieliła na żarnach i wtedy najadłam się lepioszek do syta. Mieszkaliśmy w okropnych warunkach, 6 rodzin w dwóch małych izbach, oświetlenie to „kopciłka”, ale tu już była nadzieja szybkiego powrotu, bo Polska coraz bliżej.


Dostawaliśmy z darów amerykańskich ubranie, obuwie, ryż, groch, mleko w proszku, dla dzieci mleko skondensowane w puszkach. Gdyby nie ta pomoc, to niewielu przeżyłoby to piekło na ziemi.

Do pracy chodziłam w amerykańskim mundurze i wojskowych butach. Od władz sowieckich za 6 lat niewolniczej pracy nie dostałam żadnego ubrania roboczego nawet kawałka mydła, myliśmy się białą gliną.


Na kolei płacili na[m] 30-40 rubli miesięcznie a na bazarze wiadro kartofli kosztowało 100 rubli, kg masła 500 rubli.

Tablica pamiątkowa w Czyżewie

8 maja 1946r. wyjechaliśmy z sowchozu znowu towarowymi wagonami do Charkowa, gdzie formował się transport z całego obwodu Charkowskiego. Wyjazd do Polski poprzedził wiec, na którym żegnali nas przedstawiciele władzy sowieckiej. Z naszej strony dziękowali przedstawiciele Związku Patriotów Polskich. Ja również zostałam wytypowana do takiego wystąpienia, dziękowałam za gościnę w imieniu wszystkich Polaków z całego transportu.


Do Ciechanowca wróciłam z siostrą 28 maja 1946 po sześciu latach tułaczki.

W domu nie zastałam swojego ojca, bo w 1944 roku jesienią frontowe NKWD w nocy aresztowali i wywieźli razem z innymi aresztowanymi do obozu w Jasielsku koło Smoleńska. Tam zginął, potwierdził to jeden z towarzysz niedoli, który przeżył i wrócił.


Wszystkiego opisać się nie da, bo opisanie naszej niedoli, cierpienia, poniżenia i nieludzkiego traktowania, czego nie można zapomnieć. Teraz dziękuję Bogu, że doczekałam tej chwili, kiedy można mówić i pisać o tych strasznych zbrodniach popełnionych w Rosji Sowieckiej. Jak usłyszałam w Telewizji, że Stalin był mordercą i zbrodniarzem, ja o tem wiedziałam już 1940r. na Syberii od ludzi miejscowych, to powiedziałam swoim dzieciom, że już mogę umierać, bo moje marzenia spełniły się.


Po naszym powrocie byli i tacy Polacy którzy nam mówili, że dobrych ludzi nie wywozili, a jeżeli będziemy źle mówić o Związku Radzieckim, to możemy drugi raz jechać na białe niedźwiedzie.


Nawet mojemu mężowi ówczesny prominent powiatowy z Bielska – Podlaskiego powiedział: źle się pan ożenił, gdyby z inną to byśmy z pana zrobili człowieka, bo żona ma inne zapatrywania. Mąż odpowiedział żeby żona była innego zapatrywania jak moje, tobym się nie ożenił. Nie wiedział, że mąż przeszedł też gehennę w niewoli sowieckiej, był w Armii Andersa, walczył pod Monte Cassino i pochodził z rodziny „kułackiej”.

Nie wiedział dlatego, bo mąż pochodził z powiatu Wys. Mazowieckiego.


To są moje w największym skrócie wspomnienia pobytu na Syberii.


Fragment wspomnień


bottom of page