Fort 52 „Borek”
Fort artyleryjski z latającą Fortecą – tak mówią o Forcie 52 „Borek”. Jest jedną z atrakcji Projektu Twierdzy Kraków, która wpisuje się w plan udostępnienia turystom obiektów architektury obronnej miasta. Wiele budynków fortyfikacyjnych jest zagospodarowanych przez firmy prywatne, a w innych mieszczą się instytucje użyteczności publicznej, muzea, biblioteki… Fort 52 „Borek” zagospodarowany jest przez władze miasta Krakowa i mieści się w nim Centrum Kultury Podgórza.
Na stronie www.twierdzakraków.pl czytamy:
Większość z tych tajemniczych budynków rozsianych po Krakowie zostało włączonych w układ komunikacyjny miasta. Zatem na zwiedzanie dawnej Twierdzy Kraków, której obiekty rozsiane są po całym mieście i jego obrzeżach, na obszarze ponad 60 tysięcy hektarów, można wyruszyć różnymi środkami transportu – komunikacją miejską, samochodem, rowerem czy na własnych nogach.
Fort nr 52 „Borek” budowany był w latach 1884-1886 r. Zaprojektował go prawdopodobnie generalny inspektor wojsk inżynieryjnych Cesarstwa Austro-Węgierskiego gen. mjr. Daniel Salis-Soglio, jeden z najlepszych fachowców inżynierii fortecznej. Przeważnie kojarzony jest z fortyfikacjami przemyskimi, gdzie jeden z fortów (Fort I) Twierdzy Przemyśl nosi jego imię. W czasie budowy krakowskiego fortu gen. Salis-Soglio był w randze marszałka polnego porucznika i pełnił funkcję prezydenta Wojskowego Komitetu Technicznego i Administracyjnego. Fort 52 „Borek” był zwieńczeniem fortecznej sztuki inżynieryjnej, na które złożyło się doświadczenie kilku szkół fortyfikacyjnych – francuskiej, niemieckiej, belgijskiej i austriackiej. Udoskonalono też pewne walory obronne, w oparciu o doświadczenia z wojny na Bałkanach toczącej się w latach 1877-1878 r.
Działania wojenne z okresu Wielkiej Wojny ominęły fort. Załoga nie była zmuszona do obrony, a sam obiekt nie został uszkodzony.
Więcej się działo na terenie fortecznym podczas kolejnej odsłony Wielkiej Wojny. W okresie międzywojennym pomieszczenia fortowe służyły jako magazyny wojskowe, a po zajęciu tego terenu przez Niemców więziono w nim Polaków oraz jeńców francuskich, czy sowieckich.
26. grudnia 1944 roku na przedpolu fortowym wylądował amerykański samolot Boeing B-17 Fortress nazywany „Latającą fortecą” z 15 Armii Powietrznej USA. Samolot został uszkodzony po nalocie na rafinerię w Blachowni Śląskiej koło Kędzierzyna Koźla i musiał awaryjnie lądować. Wówczas na tym terenie nie było, tak jak to ma miejsce obecnie drzew, wobec czego lądowanie uszkodzoną maszyną jak najbardziej się powiodło. Obsługa została pojmana przez Niemców i osadzona w obozach jenieckich. Nie znamy nazwisk wszystkich członków załogi, ale wiemy, że pilotował ją por. Harry Flier, a drugim pilotem był por. Alfred Cryer. Znamy także nazwisko bombardiera Williama Nassifa. Samolot należał do 352 dywizjonu z 301 Grupy Bombowej. „Latająca forteca” przeleciała nad pobliskim Fortem „Skotniki” i bez wysuniętego podwozia perfekcyjnie wylądował przy Forcie nr. 52.
Świadkiem lądowania samolotu był Jan Sagan. Wspominał to wydarzenie tymi słowy:
Wracając z kościoła ok. godz. 10.00 słyszeliśmy głuchy dźwięk przelatujących bardzo wysoko ciężkich samolotów bombowych. Na czystym i błękitnym niebie widoczne były liczne srebrzyste punkty. (…) W jakiś czas po tym, kiedy byliśmy już w domu, poderwał nas głośny ryk silników. Przez okno zobaczyliśmy lecący nisko olbrzymi samolot ze znakami rozpoznawczymi Stanów Zjednoczonych. Samolot leciał z kierunku zachodniego, w przybliżeniu po linii która odpowiadała kierunkowi zamierzonego lądowania. (…) W trakcie lądowania z wciągniętym podwoziem, na ośnieżonych polach odpadło jedno śmigło i leżało w odległości ok.200 m od miejsca zatrzymania się samolotu. Pierwszymi, którzy przybiegli na spotkanie byli mieszkańcy okolicznych domów. Porozumieli się z załoga licząca 10 osób dzięki temu, że wśród załogi byli również Polacy. (…) Od strony fortu nadbiegli Niemcy, ostrożnie zbliżając się z Bronia gotową do strzału. Załoga samolotu nie zdradzała jednak zamiaru obrony. Dowódca zabrał załogę do samolotu i poddał się wraz z nią oficerowi niemieckiemu. Nadbiegli również żołnierze ze stojącego na stacji w Swoszowicach transportu wojskowego i wtedy już odpędzili dość liczna grupę mieszkańców otaczających samolot. Po jakimś czasie przyjechały samochody z żandarmerią i zabrały lotników, wśród których jeden lub dwóch było rannych (lekko) .Przy samolocie została warta pilnująca, by nikt nie zbliżał się do samolotu, niemniej jednak wielu z przybyłych wracało z różnymi pamiątkami, jak np. kawałkiem blachy aluminiowej z postrzelonego poszycia samolotu. Samolot oglądałem i ja. Była to imponując duża maszyna ze sterczącymi na wszystkie strony dwulufowymi karabinami maszynowymi i działkiem oraz zapasem amunicji w taśmach, widocznej przez przeźroczystą plastykową część dziobową kadłuba. Był to samolot czterosilnikowy, z których tylko jeden był w stanie nieuszkodzonym.
Wiadomo, że jeden z członków załogi był Żydem. Niemcy chcieli go oddzielić od reszty załogi, ale ta wyraźnie zaprotestowała i Niemcy ustąpili.
Dzięki odważnym fotografom z Armii Krajowej mamy do dyspozycji zdjęcia zrobione tuż po wylądowaniu samolotu. Zrobiła je Irena Halicka oraz Krzysztof Trzebnicki. Oto jedno z nich:
Po zakończeniu działań wojennych Fort nr 52 „Borek” użytkowany był w rozmaity sposób. Była tam m.in. baza samochodowa. Wreszcie po latach remontów przeznaczono go na placówkę oświatową i udostępniono dla zwiedzających. Otwarcie miało miejsce w tym roku (2022).
Źródła:
- „Skrzydlata Polska”, nr 31/1985 r.
- www.twierdzkraków.pl
コメント