Mikołaj Sapieha - pobożny złodziej
Mikołaj Sapieha herbu Lis był synem marszałka Trybunału Wielkiego Księstwa Litewskiego Mikołaja Pawłowicza Sapiehy. Sapiehowie byli zamożnym rodem, toteż mogli sobie pozwolić na gruntowne wykształcenie swoich dzieci. Mikołaj będąc młodym chłopcem kształcił się m.in. w Trewirze i Wiedniu. Wraz ze swoim bratem Krzysztofem (późniejszym podczaszym wielkim litewskim) byli również w Paryżu, Madrycie i Rzymie. Do rodzinnego Kodnia powrócili w roku 1613.
Kodeń, pod możną opieką Sapiehów, stał się niezdobytą wiary świętej twierdzą przeciwko herezyi szerzącej się w około, a zwłaszcza naciskającej z bliska od Brześcia i Biały, przez potężne wpływy Radziwiłłów. Sapiehowie kodeńscy z ludem swoim nie ulękli się przewagi heretyckich koryfeuszów, ani pozwolili otumanić się ich ponętnemi dla płytkich głów i swobody zmysłów, nowinkami.
Kodeń był także tarcza silną przeciwko zatwardziałemu odszczepieństwu, które przeklinając akt Unii świętej na synodzie brzeskim z kościołem Rzymskim zawartej, rzucało się jeszcze tu i owdzie bezsilne, pragnąc węzeł ten zjednoczenia rozluźnić, i zwracało zalotne wejrzenie ku Moskwie, Kozakom, Tatarom nawet, aby nawołać ich do wspólnej walki z Polską i Kościołem. Jan Sapieha, praojciec linii książąt kodeńskich, wyrzekłszy się odszczepieństwa i w stolicy Chrześcijaństwa przyjąwszy Unię świętą z Kościołem, był gorliwym wyznawcą katolickim. Jego następcy jeszcze większe złożyli dowody ścisłego połączenia się z Kościołem i otwartymi byli nieprzyjaciołami odszczepieństwa. Wreszcie prawnuk Jana, Mikołaj Sapieha, przyjmuje obrządek łaciński, z rąk papieża Urbana VIII bierze Komunię św., i od tego czasu Sapiehowie już są gorliwymi łacinnikami.²
W 1621r. Mikołaj został posłem na sejm, a rok później obrano go deputatem do Trybunału Litewskiego.
W roku 1625 ponownie wyruszył za granicę. Podróż zajęła mu dwa lata, a przebywał głównie we Włoszech.
Ks. Franciszek Kowalski tak opisywał osobę Mikołaja Sapiehy:
Panem na Kodniu nad Bugiem był od r. 1610 Mikołaj Sapieha, pan światły i wielce pobożny, nazwany u współczesnych „Pius” – pobożny. Troskliwy o dobro ojczyzny, bardzo się zasłużył w jej obronie, biorąc czynny udział w wojnach tatarskich, kozackich, szwedzkich i moskiewskich, wszędzie składał dowody niezwykłej waleczności, za co król Zygmunt II. nieraz serdeczną wdzięczność mu wyraził. Własnym kosztem utrzymywał dwie chorągwie wojska.
Z troską o dobro ojczyzny łączył Sapieha Pobożny troskę o dobro Kościoła, o pomnożenie chwały Bożej. Zatwierdził najprzód dla zamkowej cerkwi w Kodniu, fundusze wyznaczone przez poprzedników. Z zezwolenia biskupa łuckiego, do którego diecezji Kodeń podówczas należał, przeniósł parafię łacińską do kościoła św. Anny, zbudowanego przez jego rodziców w rynku miasta, a przy nim wybudował nową plebanię dla dwóch kapłanów. Dawny parafjalny kościół św. Ducha zamienił na szpitalny i przy nim ufundował szpital na 12 biednych, którym zapewnił utrzymanie. Kościół parafialny św. Anny uposażył w drogie sprzęty i piękne aparaty.
Około roku 1630, schorowany Mikołaj Sapieha wyruszył na pielgrzymkę do Rzymu. Wyruszył, to zbyt mało powiedziane. Został tam dostarczony, gdyż spędził podróż leżąc. Ciężko zachorował i „pokurczyła mu choroba kości w stawach”. O zdrowie zamierzał prosić Boga, za wstawiennictwem Maryi. Modlił się przed obrazem Matki Bożej Gregoriańskiej w prywatnej kaplicy papieża Urbana VIII. Modlił się, modlił i… wyzdrowiał. Będąc pod wrażeniem łaski uzyskanej przed obliczem Matki Bożej z obrazu, postanowił pozyskać obraz i umieścić go w budowanym właśnie kościele św. Anny w Kodniu. Niestety papież nie chciał odsprzedać obrazu, pomimo, że Sapieha użył wszelkich możliwych wpływów aby pozyskać obraz. Nie skąpił też grosza. Papież był nieubłagany. W takiej sytuacji Mikołaj postanowił ukraść obraz i wywieść do Polski. Jak postanowił, tak też uczynił. Pomimo, że był ścigany, nie udało się go schwytać i we wrześniu 1631 roku dotarł do Polski z obrazem. W złodziejskim procederze pomógł zakrystian papieskiej kaplicy:
Baptista Corbino – tak się nazywał zakrystjan kaplicy papieskiej – zadrżał na samą myśl o takim świętokradztwie. W końcu jednak, olśniony blaskiem złota, uległ pokusie. Prócz obfitej nagrody w złocie, otrzymał od Sapiehy obietnicę, że go zabierze ze sobą do Polski, gdzie go sądy papieskie nie dosięgną, gdzie będzie miał utrzymanie do śmierci i większe niż w Rzymie znaczenie.¹
Niestety Mikołaj Sapieha zapłacił za swój czyn ogromną cenę. Został obłożony przez papieża ekskomuniką, a tym samym wykluczony z grona wiernych Kościoła katolickiego.
Ciężko obrażony, rozgniewany papież Urban VIII. widząc że pogoń za Sapiehą była bezskuteczną, przysłał Nuncjuszowi Apostolskiemu w warszawie rozkaz, by ustanowił sąd duchowny i zawezwał świętokradcę. Sąd był surowy.
Sapieha tłumaczył się, że zabierając z Rzymu Cudowny Obraz, nie miał złych zamiarów, że owszem popchnęła go do czynu, wielka niezwyciężona miłość do Matki Boskiej i pragnie posiadania Jej cudownego wizerunku, dalej miłość do ojczyzny, szczególnie jej dzikich jeszcze stron wschodnich, posiadających tak mało świętości, gdy tymczasem Rzym w takowe tak dziwnie jest bogaty, wreszcie świętość przyszłej bazyliki Kodeńskiej (…) Oświadczył, że gotów jest oddać majątek, krew i życie własne za honor Kościoła i Ojca św. Prosi przeto pokornie o przebaczenie i odpuszczenie winy.¹
Kara dla Sapiehy mogła być mniej surowa, gdyby tylko zwrócił obraz. Ten jednak za nic nie chciał zwrócić go papieżowi. Być może do zwrotu zmusiłby go król, ale Zygmunt III umarł, a jego miejsce zajął Władysław IV. Wkrótce wybuchła wojna z Moskwą i sprawa powoli przycichła.
Po ukończeniu kościoła i umieszczeniu w nim obrazu Matki Bożej, która dzisiaj zowie się Kodeńską, Mikołaj ponownie wyruszył z pielgrzymką do Rzymu. Tym razem o własnych siłach. Sapieha ponownie użył swoich wpływów, aby udobruchać papieża, co przyniosło efekt. Mikołaj Sapieha powrócił na łono Kościoła, a obraz oficjalnie został darowany parafii kodeńskiej.
Niebagatelne znaczenie miało wystąpienie Sapiehy na sejmie w 1634r., gdzie wystąpienie Mikołaja spowodowało, że król Władysław IV Waza nie poślubił heretyczki Elżbiety za żonę. Naraził się co prawda królowi, ale zyskał uznanie wśród duchowieństwa. Sam Nuncjusz Apostolski Honorat Visconti w liście do Sapiehy dziękował mu za dzielną obronę wiary katolickiej i zadeklarował, że upomni się w jego sprawie u papieża. Papież wystosował odręczny list do Mikołaja Sapiehy, w którym oznajmiał mu o zdjęciu ekskomuniki, a w ramach zadośćuczynienia polecił ukończenie kościoła kodeńskiego i pielgrzymkę do Wiecznego Miasta.
Poświęcenie nowego kościoła w Kodniu miało miejsce 8 stycznia 1636 roku. Wtedy cudami słynący obraz umieszczony został w głównym ołtarzu świątyni i jest tam do dnia dzisiejszego.
Po powrocie, w latach późniejszych Sapieha ponownie pełnił funkcję posła. W roku 1638 został wojewodą mińskim, a pod koniec tegoż roku wojewodą brzeskim. W roku 1642 mianowany został kasztelanem wileńskim. Mikołaj Sapieha zmarł 14 marca 1644 roku w wieku 63 lat. Pochowany został w grobowcu rodzinnym, który urządził w podziemiach kościoła.
Po śmierci Mikołaja Sapiehy Pobożnego, synowie jego i następni dziedzice równą odznaczali się gorliwością o chwałę Boga i Marji, równie hojnie czynili zapisy i dary na utrzymanie i upiększenie kościoła, na urządzenie nabożeństw uroczystych i utrzymanie duchowieństwa przy kościele. Świątynię doprowadzili powoli do późniejszego jej stanu.
Lud wierny gromadził się licznie, we wszystkie uroczystości Matki Boskiej przychodziły liczne kompanje pątników z bliższych i dalszych stron, zanosząc do Jej tronu prośby swe i modlitwy dziękczynne.
A nad tym ludem wiernym, nad dziedzicami i duchowieństwem, panowała jako Matka i Królowa Najświętsza Panienka, rozrzucając hojną ręką łaski swe na tych co o nie prosili.
I tak trwało 245 lat.¹
W czasie tzw. Potopu, Szwedzi obrabowali kościół w Kodniu. Zerwali ołowiany dach i porąbali szablami obrazy w bocznych ołtarzach. Żaden jednak nie podniósł ręki na obraz przywieziony przez Sapiehę z Rzymu.
W 1680r. Kodeń ogarnął pożar. Spłonęła duża część miejscowości, a ogień nie oszczędził też kościoła św. Anny. Zdążono tylko wynieść Najświętszy Sakrament. Okazało się jednak, że spłonął dach i wszystko wokół, ale obraz pozostał nietknięty.
Podobnie rzecz się miała w roku 1812, kiedy miasto rabowali Moskale. Ci, podobnie jak Szwedzi rozkradli co się dało i porąbali szablami portrety Sapiehów.
Pijane gromady, ubrane w alby, obrusy, ornaty i kapy, wyprawiały na cmentarzu kościelnym obrzydliwe, gorszące orgie. Odjeżdżając z Kodnia w bogatych ornatach liturgicznych, rzucali je po drodze żydom za kilka groszy lub za chleb i wódkę.¹
W roku 1723 Matka Boska Kodeńska została ukoronowana koronami papieskimi. Była to trzecia koronacja obrazu w Polsce.
W ramach represji po powstaniu styczniowym i rusyfikacji, zaborca rosyjski czynił starania, aby zniszczyć działalność Kościoła. Szczególnie ucierpiały wówczas wspólnoty unickie. W kwietniu 1875 r. kościół w Kodniu został przekazany pod jurysdykcję duchowieństwa prawosławnego. 31 lipca obraz Sapiehy, relikwie i wota związane z obrazem zostały przekazane zakonnikom z klasztoru jasnogórskiego. „Do kościoła zajrzeć, nikt już nie miał ciekawości”², nie było tam ich Matki - Matki Boskiej Kodeńskiej. Co prawda popi próbowali zatrzymać obraz, aby nadal przyciągał ludzi, a kiedy to się nie udało sprowadzili inny, podobny wizerunek, ale ludzie nie ulegli pokusie i nie odwiedzali zamienionego w cerkiew kościoła.
Świadectwo spisane w tamtym czasie, jest takie:
Chcąc choć w części cudowną moc obrazu udowodnić, podam poniżej ważniejsze cuda – a zarazem vota, po doznaniu owych ofiarowane. Wszystkie cuda wyliczać, jakiemi ta Matka Przenajświętsza w obrazie Kodeńskim – zasłynęła, byłoby za obszernym, dla tego główniejsze podaję.
Kazimierz starosta Krzepicki uzdrowiony, ofiarował votum z napisem: Jan Ferdynand cześnik Litt w zdobywaniu Torunia z niebezpieczeństwa wyratowany został – skoro Matce Boskiej Kodeńskiej się polecił, ofiarował dużą tablicę.
Jan Kazimierz idąc na wojnę, polecił się Matce Boskiej Kodeńskiej i ofiarował piękną ozdobę z rubinami – rzeczywiście wrócił z wyprawy zwycięzko.
Konstancya Herburtówna Sapieżyna za wybawienie małżonka z niewoli Tatarskiej ofiarowała sukienkę srebrną i welon haftowany perłami.(…)
Votum srebrne ofiarował mieszczanin Kodeński, Iwan, od niedźwiedzia straszliwie pokąsany, 70 ran mający, od lekarzy opuszczony, za ofiarowaniem się Matce Boskiej Kodeńskiej uzdrowiony został.(…)
Oprócz wyż wymienionych cudów, było tysiące innych, które miały być ogłoszone dopiero po dokładnem ich rozpatrzeniu przez komisyę generalną. Komissya ta miała być naumyślnie dla zaaprobowania cudów tych wyznaczoną.³
Podupadli finansowo Sapiehowie wynieśli się z Kodnia do Krasiczyna. Podjęli też starania, aby sprowadzić tam cudowny obraz. Niemalże dopięli swego, ale w tym czasie wybuchła Wielka Wojna. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, Kodeń znalazł się w granicach Polski. Na nowo powstała diecezja podlaska, którą zarządzał ks. bp Henryk Przeździecki. On to podjął starania, aby obraz powrócił do Kodnia. Sapiehowie z kolei walczyli, aby obraz znalazł się w kaplicy zamkowej w Krasiczynie. Rzecz rozstrzygnęła się pomyślnie dla Kodnia. W grudniu 1926 r. biskup odebrał obraz z Częstochowy. Obraz wymagał prac renowacyjnych, czego podjął się prof. Jan Rutkowski. Po przywróceniu dawnej świetności malowidłu, obraz wystawiony był w kaplicy zamku królewskiego w Warszawie. Tam zebrały się tłumy wiernych, aby oddać cześć słynnemu wizerunkowi Maryi. Podobnie było podczas nabożeństw, po przeniesieniu obrazu do katedry warszawskiej.
W dzień śś. Apostołów Piotra i Pawła, nowa uroczystość w zamku Warszawskim: Pan Prezydent Rzeczypospolitej wkłada biret kardynalski Prymasowi Polski, arcybiskupowi Gnieźnieńskiemu i Poznańskiemu Hlondowi. I na tę uroczystość przeniesiono tam Matkę Boską Kodeńską, tym razem już ozdobioną dawną sukienką, w której odtąd wierny lud oglądać Ją będzie.¹
Biskup Przeździecki przywiózł obraz z Warszawy do Siedlec 4 lipca 1927 roku. Tam wystawiony był w kaplicy seminaryjnej, gdzie pozostawał do 10 lipca. Później został uroczyście przeniesiony do katedry. Tam pozostawał do 18 sierpnia, kiedy wyruszył w dalszą drogę, tym razem do Kodnia. Już w maju ks. bp Przeździecki zobowiązał Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Najświętszej i Niepokalanej Panny Maryi do objęcia opieką parafii kodeńskiej, wraz z jej najcenniejszym skarbem.
Biskup Podlaski ks. dr Henryk Przeździecki:
Rosjanie wywieźli z Kodnia Cudowny Obraz Marji Panny; nie pozwólmy, aby szatan z duszy naszej wywiózł Matkę Najświętszą, nie wypędzajmy Jej od siebie przez grzech.
Rzucajmy Marji pod nogi kwiaty wołania naszego: Utwierdzaj wiarę moją! Broń przed zaparciem wiary, przed zerwaniem z Kościołem świętym!
Skłócono nas, powaśniono, podzielono na partje, spoglądające na siebie z nienawiścią. A przecież my mamy jedną Królowę nad nami, jedną Matkę, która miłuje całą Polskę i w niej wszystkich ludzi bez wyjątku.
Rzucamy Marji pod nogi kwiaty zgody, wzajemnej miłości, darowania sobie uraz. Mówmy do Niej: Nie spojrzę na Twój Cudowny Obraz, póki nie rzeknę mocno w sercu mojem, że przebaczam wszystkim, że nie chcę nikogo nienawidzieć.
Karmiono nas fałszywemi naukami, że należy unikać pracy, a przez to coraz bardziej ubożejemy, coraz większa bieda u nas.
Rzucajmy Marji pod nogi kwiaty mocnych postanowień, że każdy z nas swoje obowiązki, przyjęte na siebie zobowiązania, będzie wykonywał jaknajlepiej. Marja nam w pracy pobłogosławi i dopomoże, aby Polska, a w niej każdy, był coraz zasobniejszy.
Coraz bardziej rozszerzają bezecne mody, polegające na tem, aby dziewczęta i niewiasty coraz nieskromniej ubierały się. Wprowadzają bezwstydne tańce. A z tego cnota skromności coraz bardziej ginie, obyczaje coraz bardziej się rozluźniają. Ludzie stają się podobni do zwierząt.
Rzucajmy Maryji pod nogi kwiaty mocnych postanowień: ubiory nasze przyzwoite będą, za złą modą nie pójdziemy, grzesznych tańców uprawiać nie będziemy. Rzucajmy te kwiaty Marji pod święte stopy z całym zapałem, a wśród nas zakwitnie prawdziwa cnota, szczęście rodzinne, zdrowa zabawa.(…)
Oddający się nadużywaniu trunków niechaj rzuca pod nogi mocne przyrzeczenie: Matko moja! już nie będę się upijał, nie będę wdawał się w towarzystwa, ciągnące do pijaństwa, będę się starał unikać zupełnie trunków.(…)
Rząd rosyjski ograbił świątynie w Kodniu ze wszystkiego. Wprowadzimy Cudowny Obraz Matki Boskiej Kodeńskiej prawie do pustych ścian. Pustkę tę wypełnijmy kwiatami, o których wyżej mówiliśmy, one są dla Niej najmilszą i najprzyjemniejszą ozdobą. Za temi kwiatami naszemi pójdą kwiaty łask Marji, łask uzdrowienia na duszy, ciała, pociechy, otarcie łez. (…)
Matko Boska Kodeńska, otul nas płaszczem opieki swojej i już nigdy nie odchódź z Podlasia. Amen.
Dan w Siedlcach, dnia 9 lipca 1927 r.
W Komitecie wprowadzenia Obrazu Matki Boskiej Kodeńskiej do Kodnia znaleźli się tak znamienici goście, jak: Prymas Polski kard. August Hlond, arcybiskup warszawski kard. Aleksander Kakowski, Marszałek Sejmu Maciej Rataj, Marszałek Senatu Wojciech Trąmpczyński, Marszałek Józef K. Piłsudski, książę Paweł Sapieha, konserwator obrazu prof. Jan Rutkowski i wielu innych.
Spełniło się proroctwo staruszka ks. Antulskiego z 2 sierpnia 1875r., kiedy obraz opuszczał Kodeń. Ksiądz kanonik miał powiedzieć wówczas:
Zabierają nam Matkę naszą, ale Ona wróci, gdy zechce.. Jedno skinienie ręki, jedno pomyślenie Boże, i wszystko się zmieni, jak było!.. Czekajcie na to po Bożemu! – Czekajcie!... – Czekajcie, nie bójcie się… Ja mówię: wróci.. ja widzę… wróci.. Bracia, czekajcie…³
Źródła:
- „Kodeń Sapiehów”, Józef Pruszkowski²
- „Obrazy z życia i podróży”, Józef I. Kraszewski
- „Błogosławiona wina”, Zofia Kossak-Szczucka
- „Królowa różańca świętego”; nr. 3(32), Marek Woś
- „Kodeń Marji. Cudowny obraz Matki Boskiej Kodeńskiej”, ks. F. Kowalski¹
- „Historya Obrazu Kodeńskiego Panny Maryi”, Jakub Walicki
- „Historya Cudownego Obrazu Matki Boskiej Kodeńskiej”, Lu. Ho.³
- Biblioteka WBP w Lublinie
Comments