top of page

Napad w Wysokiem Maz. (1905 r.), cz. I (2).


Organizacja Bojowa Polskiej Partii Socjalistycznej (OB PPS) utworzona została w roku 1904. Głównym inicjatorem powstania zbrojnego ramienia PPS był Józef K. Piłsudski, przyszły I Marszałek RP. Bojówka ochraniała spotkania i wystąpienia publiczne socjalistów, ale przeprowadzała także akcje zbrojne, mające na celu zaopatrzenie organizacji w pieniądze, albo fizyczną likwidację przeciwników politycznych. Ponieważ Polska była wówczas zniewolona i wymazana z mapy świata, częstymi ofiarami egzekucji bywali rosyjscy funkcjonariusze, przedstawiciele władz okupacyjnych. To przeciw nim w głównej mierze skierowane były działania rewolucjonistów. W latach późniejszych Polska Partia Socjalistyczna podzieliła się i nie wszyscy jej członkowie byli zwolennikami niepodległej Polski. Część frakcji była jednak za odzyskaniem niepodległości. Do tych należał Piłsudski.


W 1905 roku utworzony został Wydział Spiskowo-Bojowy PPS, na którego czele stanął Józef Piłsudski. Bojowcom brakowało podstawowego wyszkolenia wojskowego, dlatego działacze socjalistyczni postanowili stworzyć zalążki szkoły wojskowej. Jednym z wykładowców był właśnie Piłsudski. Zaczęły też powstawać tajne zakłady produkujące i gromadzące elementy uzbrojenia, ładunki wybuchowe, itp.


W celu pozyskania środków na działalność OB PPS napadała na pociągi z pieniędzmi i urzędy publiczne. Do najbardziej znanych wystąpień zbrojnych organizacji zaliczyć należy wydarzenia z demonstracji na Placu Grzybowskim w Warszawie w listopadzie 1904 r. oraz nieudany zamach na oberpolicmajstra płk. barona Karla Nolkena w marcu 1905 r.


Dopiero wybuch wojny japońsko-rosyjskiej i związany z nią rozwój ruchu rewolucyjnego, wysunął znów terror na porządek dzienny – pisał Adam Próchnik w „Kronice Ruchu Rewolucyjnego” (nr 1 z 1935 r.) – Wstępem do tego nowego okresu akcji terrorystycznej była zbrojna manifestacja na placu Grzybowskim dnia 13 listopada 1904 r. Walki styczniowe 1905 r. uczyniły zagadnienie terroru jednem z czołowych zagadnień taktyki socjalistycznej. „Krwawa niedziela” (29 stycznia 1905 r.), masowy przelew krwi z rozkazu warszawskiego generał-gubernatora Czertkowa, uczynił terror nakazem chwili. Partja decyduje się stworzyć specjalny organ dla prowadzenia tej akcji. Powołano do życia Organizację Spiskowo – Bojową P. P. S.


Życie bojowników nie należało do najbezpieczniejszych, o czym świadczy chociażby fragment życiorysu jednego z rewolucjonistów, Feliksa Zaremby:


W 1905-ym roku zorganizował w Siedlcach piątkę bojową, którą dowodził, jako wybitny i energiczny działacz rewolucyjny. W tym samym roku dokonał zamachu w Siedlcach, wraz z innymi towarzyszami, na policmajstra i żandarma, przy ul. Długiej. Później, zadenuncjowany przez prowokatora Wolgemuta, został aresztowany w Siedlcach, przy ulicy Polnej. Znaleziono przy nim broń – i na rozkaz oficera Wiesiołowa porąbano go szablami (dwadzieścia osiem cięć, czaszka przecięta na krzyż, o głębokich bliznach, dolna szczęka przecięta, reszta cięć po całym ciele).

Gdy nieprzytomny padł na ziemię, jeden z żołnierzy chciał mu odciąć głowę. Drugi kopnął go, mówiąc: „nie nado, uże padoch, kak sobaka” (nie trzeba, już zdechł, jak pies). Zmasakrowane ciało ułożono na wozie i zawieziono do więzienia, aby je stamtąd przewieźć na cmentarz i pochować. ¹


Lekarz więzienny stwierdził, że towarzysz Zaremba żyje i jakimś cudem ocalał z krwawej jatki. Zmarł w roku 1917, do czego przyczyniły się rany głowy.


Przeciwnikami akcji terrorystycznych, których dopuszczał się Piłsudski i inni socjaliści byli zwolennicy i działacze Narodowej Demokracji (ND). Próbowali podczas rozmów wyperswadować pepeesowcom takie metody działania, które powodują śmierć postronnych, niewinnych ludzi. Na niewiele to się jednak zdało. Główny ideolog endecji, jeden z późniejszych Ojców naszej niepodległości Roman Dmowski do Zygmunta Miłkowskiego pisał tak:


PPS przy obecnym składzie komisji chyba już nie będziemy sobie wiele zawracać głowy. Skandal byłby, gdybyśmy po uwolnieniu się od tamtych warchołów jeszcze musieli poważnie traktować frazę patriotyczną tych destruktorów Polski. Zresztą do zjazdu sama PPS może się rozlecieć, bo tam już na zebraniach nawzajem rewolwerami sobie grożą. Lepiej, co prawda, żeby do siebie nawzajem strzelali, niż do nas, bo i na to się zanosi – tak są wściekli na nas za „Narodowy Związek Robotniczy”.²


Roman Dmowski słusznie przewidywał – niebawem wśród działaczy socjalistycznych powstał rozłam i faktycznie strzelali do siebie. Nastąpiła również zwykła samowolka, której pokłosiem było utworzenie się zwykłych band rabunkowych. To również przewidział Dmowski. Pisał o tym w liście do Miłkowskiego 9. IV 1906 r.:


Roman Dmowski

Doprawdy piekłem jest Królestwo. Cały ten syfilis polityczny, którym nas zarażali Moskale przez lat czterdzieści, wysypał się obecnie i nie wiadomo, kiedy to się skończy. Socjały w r. z. uwierzyły, że czas przyszedł „obalić carat” – gdy im się „rewolucja” nie udała, mszczą się na własnem społeczeństwie, niszcząc je strajkami, rabują, mordują burżuazyjnych fabrykantów i narodowców. (…)

Wierząc w rewolucję utworzyli sobie drużynę bojową, złożoną z chłopaków od 15 do 20, z robotników bez pracy, z nożowców i złodziei nawet zwyczajnych. Dla tej drużyny sztabem są Żydzi, histerycy i najzwyczajniejsi wariaci (już 100 ich przewieziono z cytadeli do szpitali dla umysłowo chorych – to fakt notoryczny). Dziś w prędką rewolucję wierzyć przestają, ale drużyny nie rozpuszczają, bo by się nie udało, choćby chcieli. Tę drużynę trzeba utrzymać, żywić – więc rabuje się dla niej kasy i ludzi prywatnych. Drużyna zaczyna być celem sama dla siebie – organizacja tedy rewolucyjna przekształca się stopniowo w szajkę bandytów, gorszych od zwykłych, bo oprócz rabunku szerzących bezcelowe zniszczenie. ²


Inny narodowiec, Zygmunt Laskowski pisał w liście do Karola Lewakowskiego:


Nie mogę potępiać absolutnie działania partii socjalistów, bo te manifestacje były może potrzebne, serce moje tylko czuje żal i współczucie dla niewinnych ofiar. Nie mogę jednak nie potępić zamiarów wystąpienia zbrojnego […] w obecnej chwili, które by tylko wytoczyło rzekę krwi i zrujnowało do szczętu […] kraj, bez żadnej szansy powodzenia. ²


Jedną z poważniejszych akcji terrorystycznych z 1905 roku był napad na kasę powiatową w Wysokiem Mazowieckiem. Wiadomość o zdarzeniu lotem błyskawicy obiegła cały okupowany kraj. „Dziennik Powszechny” pod redakcją Szczepana Jeleńskiego zamieścił taki opis zdarzenia:


Wysokie Mazowieckie, (guber. łomzyńska). W nocy z dnia 26 na 27 grudnia dokonano w naszem mieście śmiałego napadu na kasę powiatową. Napastnicy działali bardzo energicznie i byli doskonale uzbrojeni. W czasie rabunku obstawili nie tylko gmach kasy, ale cały rynek i ktokolwiek się ukazał, strzelano w jego kierunku.

Mieszkańcy przerażeni, nie odważyli się wychodzić, a policya zbiegła. Nakazawszy woźnemu siedzieć cicho, rabusie wysadzili drzwi do skarbca, porozbijali lewarami kasety z pieniędzmi i zabrali 486 tysięcy rubli, z czego 20 tysięcy w złocie, 160 tysięcy w monecie srebrnej, a reszta w papierach.

Po dokonaniu rabunku napastnicy w ogólnej liczbie około 80 osób rozdzielili się na pięć części i dokonali odwrotu w pięciu różnych kierunkach: do Warszawy, Białegostoku, Briańska (gub. grodzieńska) Sokołów i Zambrowa. Wobec jednak pościgu, zarządzonego w stronę Zambrowa napastnicy pozostawili tam na rynku konie z bryczką z 12,000 rubli, przyczem ranili 7 strzałami strażnika. Wszyscy rabusie umknęli.

Wojska w mieście nie było, gdyż stojącą w Wysokiem Mazowieckiem rotę żołnierzy na dwa dni przedtem wysłano do Rygi, a inny oddział żołnierzy z Łomży przyszedł już po dokonanym fakcie.

Według ogólnego mniemania napadu dokonały partye rewolucyjne.


Bardziej obszerną relację zamieścił „Goniec poranny” z 28. XII. Dowiadujemy się z niej, że „naczelnik powiatu wyszedł na balkon, ale puszczono mu dwie rakiety, tak że oszołomiony ukrył się czemprędzej”. Z kolei woźny „strzelił 2 razy, ostatecznie stracił głowę. Napastnicy wytrącili mu z ręki rewolwer, kazali siedzieć cicho, a sami wzięli się do roboty”. Sprawcy napadu część monet rozsypali na rynku miejskim, co z pewnością ucieszyło niejednego mieszkańca miasta, który rankiem wybrał się na rekonesans. Bardziej „wesoło” było w Moskwie, o czym również informował „Goniec poranny”:


W nocy z poniedziałku na wtorek, wojsko zburzyło barykady, nad ranem jednak znów zaczęły się one pojawiać. Drużyny bojowe występują w rozmaitych punktach.

W dzielnicy, gdzie urządzono barykady, od rana zaczęło się strzelanie z armat. Około godz. 2-ej po południu drużyna bojowa zajęła dom Serebrjakowa na ul. Sadowej. Mieszkańcy domu opuścili lokale. Zgorzała drukarnia Kusznerewa.

We wtorek na ulicach zaczął się ruch bardziej ożywiony, dorożkarze wyjechali na miasto, w dzielnicach bezpiecznych pootwierano niektóre sklepy. Publiczność zaczęła wychodzić na ulicę. Banki zamknięte. Giełdę otwarto, lecz nie załatwiała czynności. Po mieście krążą patrole.


Napadu w Wysokiem Mazowieckiem dokonała grupa dowodzona przez Ludwika Śledzińskiego. Zawrotna suma, którą zrabowali przywieziona została z Petersburga i przeznaczona była na carskie inwestycje w infrastrukturę wojskową na terenie Zambrowa.

Ludwik Śledziński

Śledziński należał do Polskiej Partii Socjalistycznej od roku 1898. Działalność partyjna spowodowała, że został aresztowany i zesłany w rejon Archangielska. Po kilku latach pobytu w guberni archangielskiej zbiegł i dalej uczestniczył w życiu socjalistycznej konspiracji. Należał do kadr siedleckiego okręgu PPS, a tuż przed napadem przeniesiony został do płockiego Okręgowego Komitetu Robotniczego. Posługiwał się pseudonimem „Mikołaj”. Po latach swobody ponownie został aresztowany i skazany na dziesięcioletnią zsyłkę. Oswobodziły go działania rewolucyjne w roku 1917. W 1922 roku, w wyborach parlamentarnych dostał się do Sejmu, jako kandydat okręgu łowickiego. Aresztowali go i zabili Niemcy podczas okupacji w roku 1944.


Podczas akcji w Wysokiem Mazowieckiem Śledziński miał do dyspozycji dość dużą grupę bojowców. Przybyli po zmroku z kierunku Szepietowa. Głównymi aktorami wydarzeń byli obok Śledzińskiego mieszkańcy miasta: Antoni Kulesza i Stanisław Dworakowski. Z Wysokiego Maz. pochodził również inny uczestnik zajścia - Teofil Sokolik.


Świadkiem rabunku był mieszkaniec Wysokiego Maz. Piotr Bańkowski. Podejrzewany był o współudział w napadzie i być może coś było na rzeczy bo Bańkowski wyjechał poza granice zaboru rosyjskiego. Kształcił się między innymi na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Kiedy powrócił w rodzinne strony w roku 1913, został aresztowany i trafił do więzienia. Uwolniony po kilku miesiącach zrobił karierę naukową. Tuż przed przejściem na emeryturę, w roku 1962 został profesorem nadzwyczajnym. Jego udział w napadzie nie jest do końca jasny i oczywisty.


Jak to wszystko się zaczęło? Ludwik Śledziński tak wspominał tamte wydarzenia:


Towarzysz nasz, student mieszkający w Wysokim Mazowiecku dowiedział się, że dnia 25 grudnia ma wymaszerować do Zambrowa rota piechoty, która stacjonowała dotąd w Wysokim Mazowiecku, więc towarzysz nasz zwrócił się do C.K.R. Nie będzie wojska w miasteczku i partia korzystając z tego może zdobyć kasę powiatową. (…)

Wziąłem na siebie zorganizowanie całej wyprawy. Dostałem do pomocy X (Feliksa Burdakę), z którego żandarmi później zrobili prowokatora. Tow. Ogrodniczek-Królikowski (obecnie komunista) otrzymał polecenie z C. K. R. przygotowania na wyjazd w dniu 25 grudnia wieczorem z Warszawy 5 piątek bojówki z Wydziału Techniczno-Bojowego, z bronią w ręku. Otrzymałem od tow. Jana adresy do X i do Ogrodniczaka oraz do tego tow. Studenta w Wysokim Mazowiecku. Umówiliśmy się, gdzie się spotkać mamy na drugi dzień z tow. Anną, która miała doręczyć mi pieniądze na wyprawę z obliczeniem po 25 rubli na osobę. Jeden z tow. Pojechał do Siedlec po „narzędzia”, gdzie wiedziałem, że są schowane, oraz po dynamit, kapsle i sznur biksfordowy. Wyszedłem z biura około 4-tej. ³³


Na miejscu okazało się, że „towarzysz Student” wyjechał gdzieś na Święta i spiskowcy nie mieli jak pozyskać informacji na temat szczegółów napadu. Pomocny okazał się jeden z miejscowych nauczycieli, również socjalista:


- Proszę was, tych wiadomości mogę wam zaraz udzielić, bośmy już z towarzyszami te sprawy omawiali, a ja mam wiadomości pewne, bo od samego kasjera. Znam go osobiście i u niego dzisiaj będę, bo jestem z nim spokrewniony. W kasie jest gotówką w banknotach 480.000 rb. w trzech żelaznych skrzynkach, oprócz tego woreczek skórzany ze złotą monetą, ale tego nie dużo – 15-20 funtów przechowywany w ogniotrwałej kasie. W kasie przez całą noc jest dwóch stróżów z rewolwerami, ale dobrać się do kasy jest bardzo łatwo, zresztą sami to osądzicie, gdy nieznacznie przejdziecie koło domu, gdzie mieści się kasa.³³

Po wstępnym rozpoznaniu i zaplanowaniu akcji, Śledziński powrócił do Warszawy, aby pobrać pieniądze i porozumieć się ze współpracownikami. Na spotkaniu pojawił się również towarzysz „Bolesław”, czyli Feliks Kon, o którym J. Mitzenmacher pisał: „płytki krzykacz żydowsko-polski, człowiek z charakterem w stosunku do bolszewików, zwłaszcza w okresie po 1919r.”. Plan napadu został zaakceptowany przez Centralny Komitet Robotniczy (CKR). Zaopatrzony w dynamit i łom od dozorcy z ul. Krochmalnej 43 towarzysz Śledziński spotkał się jeszcze z niejakim Zachem i jego małżonką. W mieszkaniu Zachów przy ul. Krochmalnej często odbywały się spotkania partyjne, a cała rodzina była oddana ideałom socjalistycznym. Zawalił nie tylko „Student” w Wysokiem Mazowieckiem. Do Szepietowa nie dotarła jedna z piątek, które miały brać udział w akcji. Organizator napadu miał więc łącznie do dyspozycji tylko 22. osoby. W razie jakiegoś niepowodzenia komendę miał przejąć tow. Kostek, a jeśli i on nie będzie mógł, to miał to zrobić „X” (F. Burdaka).


 

Źródła:

- „Historia Komunistycznej Partii Polski w świetle faktów i dokumentów”, J. A. Reguła (J. Mitzenmacher).

- „Kronika Ruchu Rewolucyjnego w Polsce”, tom IV, nr 2 (14) 1938 r. ¹

- „Kronika Ruchu Rewolucyjnego w Polsce”, nr 1 I-III 1935 r.

- „Dzieje najnowsze”, zeszyt 4/2014 r. (Waldemar Potkański)

- „Dziennik powszechny”, nr 287 z 28 grudnia 1905 roku.

- „Goniec poranny”, nr 542 z 28 grudnia 1905 r.

- „Kurjer poranny”, nr 341 z 28 grudnia 1905 r.

- „Kurjer warszawski”, nr 356/1905 r.

- „Polskie tradycje wojskowe”, nr 3 (wyd. MON z 1995 r.)

- „Terroryzm na usługach ugrupowań lewicowych i anarchistycznych w Królestwie Polskim do 1914 roku”, Waldemar Potkański.³

- „Wspomnienia. Akcja bojowa PPS w Lubartowie i Wysokiem Mazowiecku”. Śledziński Ludwik. ³³

- „Przegląd historyczny”, 46/1-2/ 1955 (Molenda Jan).

- „Dzieje powiatu Wysokie Mazowieckie 1866-2006”, Józef Maroszek

Comments


bottom of page