top of page

Ofiary „Burego” cz. I (3)



Poseł Eugeniusz Czykwin startował w wyborach parlamentarnych z okręgu wyborczego nr 24 „Białystok” z listy Koalicji Obywatelskiej. Przynależy do Klubu Parlamentarnego KO – Platforma Obywatelska, Nowoczesna, Inicjatywa Polska, Zieloni.


Już ten wstęp do życiorysu Eugeniusza Czykwina skłania do przyjrzenia się bliżej jego osobie. Otóż w roku 1973 ukończył Politechnikę Warszawską. Jak można wyczytać w Wikipedii: „W 1980 został był współzałożycielem i przewodniczącym Koła Teologów Prawosławnych Szkół Teologicznych, Świeckich i Młodzieży Laickiej (działającego później pod nazwą Bractwo Młodzieży Prawosławnej), pierwszego masowego prawosławnego ruchu świeckiego w bloku socjalistycznym”.


W Wikipedii można wyczytać znacznie więcej. Otóż Czykwin w latach 80-tych był członkiem Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego (PRON) – organizacji założonej w okresie stanu wojennego przez Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. Legitymizował swoją osobą wprowadzenie stanu wojennego i działania komunistycznych aparatczyków. To członkowie PRON-u decydowali, czy dany kandydat może kandydować w wyborach do Sejmu. Oczywiście nie każdy był w organizacji na własne życzenie, ale jeśli się było członkiem prezydium rady wojewódzkiej… Czykwin był także członkiem zarządu wojewódzkiego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej (TPPR) w Białymstoku. Przyjaźnił się z okupantami spod czerwonego sztandaru, biorąc udział w zakłamanej propagandzie PRL.

PRON, Czykwin,
Logo PRON

Nie dziwi fakt, że w sejmiku podlaskim od 1998 do 2001 r. reprezentował Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD), którego nikomu przedstawiać nie trzeba. Jeszcze mniej dziwią zasoby katalogów opublikowanych przez Instytut Pamięci Narodowej (IPN), wg. których poseł Czykwin był w 1983 roku zwerbowany przez komunistyczną bezpiekę, jako Tajny Współpracownik (TW) o pseudonimie „Izydor”, a potem „Wilhelm”. Ponieważ zaprzeczał temu, IPN oskarżył go o tzw. kłamstwo lustracyjne. Sprawa zakończyła się w sądzie, na korzyść Czykwina.


Najwidoczniej Eugeniusz Czykwin był na tyle wybitną jednostką w polskiej przestrzeni publicznej, że zasłużył na, nadawany za „wybitne osiągnięcia na polu oświaty, nauki, sportu, kultury, sztuki, gospodarki”… i… „obronności kraju”… Order Odrodzenia Polski Polonia Restituta. Wielkim Mistrzem Orderu jest między innymi Lech Wałęsa, znany także jako TW „Bolek”, a także komunista Kwaśniewski – inny rezydent Polski. No, jest też, od 2015 r. prezydent Andrzej Duda. Cóż…skoro nie przeszkadza mu towarzystwo…


Z zawodu Czykwin jest dziennikarzem. Pan poseł napisał dla „Przeglądu Prawosławnego” (nr 3 (453) / 2023 r.) artykuł zatytułowany „Milczenie o ofiarach”, który stał się bezpośrednim impulsem do pochylenia się nad tematem w nim poruszonym. Przy okazji warto w tym kontekście wiedzieć, kim jest autor tekstu.


W osobnym artykule (pt. „BiałoRuski poseł”) z tego samego numeru „Przeglądu Prawosławnego” Czykwin tłumaczy się z tego, co przeczytał na swój temat w tygodniku „Gazeta Polska” z 15. II 2023 r. Tytuł artykułu, który zamieścił tam Hubert Kowalski jest dość wymowny: „Ruska droga posła Czykwina”. Jednak tylko pośrednio dotyczy przeszłości przywołanego do raportu „BiałoRuskiego posła”. Czykwinowi humor jednak dopisuje, bo w końcowym zdaniu napisał: „Otóż lubię ruskie pierogi i tego się nie wstydzę”. Nie wstydzi się też zapewne startu z list PZPR w czasach, kiedy blok komunistyczny się już walił. Słusznie. Wszakże pierogi ruskie z Rosją nie mają wiele wspólnego. W odróżnieniu od wspomnianego. W obronę Eugeniusza Cz. zaangażowała się w osobnym tekście Anna Radziukiewicz. Napisała:


Prawda jest taka, że do polityki dojrzewa się latami i dekadami, najlepiej na początku „pod parasolem” wyrobionych polityków, którzy umieją wprowadzić młodego adepta w ten świat. I do takich Czykwin miał szczęście.


Tak, być może miał szczęście, ale jest to szczęście czykwinowskie, dojrzewające pod czerwonym parasolem. Pani Aniu…


„Milczenie o ofiarach” to artykuł, w którym autor przypomina o swojej walce o sprawiedliwość „wobec rodzin, które ucierpiały w wyniku działań oddziałów zbrojnego podziemia, po zakończeniu drugiej wojny światowej”. Jeśli mielibyśmy sprecyzować to chwalebne dążenie do sprawiedliwości, to należałoby dodać, że chodzi o konkretne cierpienie, konkretnych rodzin. Oddział zbrojny też nie jest tajemnicą, bo chodzi o podkomendnych kapitana Romualda Adama Rajsa, znanego pod pseudonimem „Bury”.

Rajs, Bury,
Romuald Rajs

Poseł Czykwin przypomina, że:


Przeprowadzone przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku śledztwo (sygn.. akt S 28/02/Zi z dnia 30. 06. 2005 roku) zakończyło się uznaniem kpt. Romualda Rajsa ps. Bury za winnego zbrodni ludobójstwa (jego oddział na przełomie stycznia i lutego 1946 roku spacyfikował zamieszkałe przez prawosławno-białoruską ludność pięć wsi, mordując 82 osoby). Sąd Okręgowy w Białymstoku (sygn.. akt 297/o5 z dnia 18.11.2005) utrzymał postanowienia prokuratury IPN w mocy. Sąd uznał, że „zabójstwo członków określonej grupy narodowościowej i wyznaniowej, w tym kobiet i dzieci, choćby pod pozorem uzyskania wyższych celów politycznych czy niepodległościowych – nie daje się usprawiedliwić żadną racją i jest zbrodnią ludobójstwa”.


Myślę, że mogę sobie pozwolić na nie zgodzenie się ze stwierdzeniem, że zabicie kilku, czy kilkuset osób dla uzyskania niepodległość państwa nie da się usprawiedliwić „żadną racją”. Co więcej, takich działań w historii świata było tak dużo, że nawet nie warto o tym wspominać. To tak na marginesie.


Odnoście działań wspomnianych żołnierzy, trzeba napisać o tym, o czym zapomniał wspomnieć poseł Eugeniusz Czykwin. Nie sposób zgodzić się też, że historia ta miała miejsce po wojnie. Ta wojna dla Polaków nadal trwała.


16. września 1945 roku Romuald Rajs ogłosił rozkaz (nr 26/45), z którego możemy dowiedzieć się o przesłankach, jakimi kierował się oskarżony w walce z komunistami na białostocczyźnie. Oto treść tegoż rozkazu (M. Ostapiuk):


Znaleźliśmy się wszyscy tutaj po to, by móc zadokumentować niezłomną wolę naszego Narodu, że my, Polacy, nie możemy się zgodzić na ten stan rzeczy, jaki obecnie panuje w naszym Kraju. Porzuciliśmy swe domy i rodziny, bo honor nasz nie pozwoli nam na bezczynne siedzenie. Obecnie, kiedy Ojczyzna potrzebuje pomocy, wielu ją opuściło. Opuścił ją każdy, kto mało kochał. Prawdziwy Polak jednak opuścić jej nie może i broni [Polski], za którą płaciliśmy własną krwią, nam nie można […] jej marnować. Nie możemy słuchać tych, którzy każą nam zaprzestać walki. Musimy iść z tymi, którzy są zdolni do poświęceń, z tymi, do których cały Naród Polski ma zaufanie […] mając wolną wolę, podporządkowuję [3. Brygadę] – NZW, którychidee idą w parze z naszą, tj. z 3 Wil[eńską] Br[ygadą], która zawsze była narodowa [sic!]. Wierzę niezłomnie, że Naród Polski nie padnie, broni swojej nie złoży i będzie walczyć dotąd, dopóki Ojczyzna nasza nie odzyska pełnej niepodległości w swoich granicach. Śmierć wrogom Ojczyzny”.


Po przejściu w szeregi Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (NZW), zgodnie z rozkazem Komendy Obszaru „Narew” (KO „Narew”), Romuald Rajs został szefem Pogotowia Akcji Specjalnej (PAS) Komendy Obszaru „Chrobry” (KO „Chrobry”). „Chrobry” to kryptonim KO „Białystok”. Zaraz po tym, „Bury” udał się na urlop, podczas którego wpadł wraz z żoną w ręce funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (UBP). Ubecy nie zorientowali się jednak z kim mają do czynienia i został zwolniony.


W tym czasie bezpieczniacy z Ostrowi Mazowieckiej mieli na swoich usługach kilkudziesięciu agentów i informatorów. W sierpniu 1945 r. Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w mieście korzystał z usług blisko 200. kapusiów. Ich ilość zwiększała się także na obszarach innych miast i, szerzej powiatów.


Orlicz, NZW, AK, Andrzejewo,
Zamęcki "Ryś" i Turowski "Orlicz"

Wkrótce Rajs pojawił się na odprawie u majora „Kotwicza” - pod tym pseudonimem ukrywał się Florian Lewicki. Byli tam również przedstawiciele podziemia z okolic Andrzejewa. Stanisław Zamęcki „Zagłoba” w swoich wspomnieniach napisał, że do 3.Wileńskiej Brygady NZW „Burego” przystąpił wówczas jego brat Antoni Zamęcki „Ryś”:


Kapitan Bury, został mianowany szefem Okręgu Białystok i zachęcił mojego brata ps. „Ryś” do wstąpienia do szwadronu kawalerii, który się dopiero formował (jak się później okazało było to zaledwie 7 osób), w którym przetrwał zaledwie kilka miesięcy. Z bratem odeszło jeszcze trzech partyzantów o pseudonimach „Biały”, „Kruk” i „Pik”.


„Ryś” był dowódcą drugiej drużyny i zastępcą dowódcy zwiadu konnego. Wcześniej służył pod dowództwem Franciszka Dmochowskiego „Maćka” („Maciej Więckowski”) w Zgrupowaniu (Armii Krajowej Obywatelskiej) Ryszarda Pfaffenhausena „Dęba”, w konspiracyjnym zambrowskim 71. Pułku Piechoty.


„Zagłoba” opisał też wrażenie ze spotkania z „Burym” oddziału oddelegowanego z placówki andrzejewskiej przez porucznika Jana Turowskiego „Orlicza”:


20 grudnia dotarliśmy do Łap, spotkanie z Burym było prowadzone przez por. Rekina, a oddział zrobił na mnie dobre wrażenie. Mieli kadrę oficerów: było 2 por., 2 podpor., 6 sierż., 6 plutonowych, 9 kaprali. A w naszym oddziale, podobnie jak i pow. łomżyńskim z kadrą było źle, dowódcami drużyny byli szeregowcy, bo jeśli byli nawet podoficerowie, nawet był jeden podch., to się nie nadawali na dowódców w partyzantce. Oddział Burego liczył 100 osób, podzielony na trzy plutony, każdy pluton składał się z 31 osób i 4 żandarmów, którzy na rozkaz kpt. Burego mogli karać żołnierzy.


Ppor. „Rekin” w jednym ze swoich meldunków zawarł wiele ważnych informacji na temat oddziału. Warto to zacytować, aby wiedzieć jakimi żołnierzami dysponował Rajs „Bury”:


Obecnie po przejściu nas na te tereny miejscowe AK jest ogromnie zdziwione, nawet zaskoczone karnością oddziału, brakiem użycia alkoholu, wyszkoleniem, które się prowadzi bez przerwy, uzbrojeniem itp.


Rozkaz Komendanta „Kotwicza”

„Bury” pojawił się na białostocczyźnie w styczniu 1946 roku w stopniu kapitana i zameldował się u komendanta Okręgu. Odznaczony został w międzyczasie Orderem Virtuti Militari kl. IV. Wkrótce przystąpił do realizacji rozkazu, który otrzymał od „Kotwicza”. Wytyczne rozkazu nakazywały zlikwidować konfidentów, a ludność, która sprzyja komunistom miała zostać ukarana materialnie. Oto treść rozkazu:


Rozkazuję w czasie od 20 IX [19]45 r. do 30 IX 19 [45] r. przygotować i przeprowadzić pacyfikację terenów południowo-wschodnich pow. „Burza” [pow. bielski]. Pacyfikacja powinna być przeprowadzona w porozumieniu z komendantem Powiatu „Burza”, Kol[egą] Dnieprskim, i wspólnie z oddziałem PAS Komendy Powiatu „Burza”. D[owód]cą jednostek pacyfikacyjnych zostaje mianowany Kolega.



W tym momencie następuje uzasadnienie decyzji o pacyfikacji wsi. Oto dalsza część rozkazu:


Pacyfikacja zostaje zarządzona na skutek: 1. agresywnego stosunku PPR (zabójstwa Kol. Jurka), 2. załamaniu się elementów konspiracyjnych na terenie 8. kompanii na skutek silnego obsadzenia terenów tej kompanii przez wywiad wrogi. Pacyfikacja dotyczyć będzie jednostek UBP stacjonujących na terenie 8. kompanii, agend UBP (szpicle), zorganizowania odwetu na wrogiej ludności do sprawy konspiracyjnej.


Dlaczego dowództwo NZW zdecydowało się na tak dalece posuniętą akcję represyjną, możemy wywnioskować z treści rozkazu. Nie zawiera on jednak rzeczy, które dla ówczesnych były oczywiste. Kłamliwe jest mówienie o pacyfikacji wsi zamieszkałych przez Białorusinów. Takie akcje wymierzone były też w wioski zamieszkiwane przez skomunizowanych Polaków.

Duża część ludności białoruskiej, podobnie jak żydowskiej, ukraińskiej, czy litewskiej sprzyjała okupantom, upatrując w wojnie szansy na wybicie się na niepodległość, albo uzyskanie innych korzyści. Jeśli chodzi o Białorusinów, to sprzyjali niestety komunistom.


Michał Ostapiuk:


Część ludności białoruskiej przywitała powstanie państwa polskiego z mieszanymi uczuciami. Powracający w latach 1918-1924 w ogromnej liczbie (ok. 600 tys.) Białorusini z przymusowej ewakuacji do Rosji, zastali już Polskę. Jak podkreśla badacz spraw białoruskich w Polsce Eugeniusz Mironowicz, przybywający z Rosji nie czuli z odbudowanym państwem polski duchowej więzi. Było im ono całkowicie obce. Bliżej było im do Rosji, niezależnie od ustroju, jaki tam panował.


Białorusini od lat dwudziestych tworzyli antypolskie struktury. Do organizacji podejmujących takie czynności można zaliczyć Komunistyczną Partię Zachodniej Białorusi, która początkowo posiadała dość nikły aktyw. Momentem przełomowym było wprowadzenie do jej szeregów – pod koniec 1923 r. – Białoruskiej Organizacji Rewolucyjnej (o komunistycznym obliczu). (…)


KPZB na terenie powiatu bielskiego (zwłaszcza w rejonach wschodnich, skąd pochodzili furmani zatrzymani przez oddział „Burego” w Łozicach, i południowo-wschodnich, gdzie wzięto wozaków w Krasnej Wsi) posiadała liczny i dobrze zorganizowany aktyw wśród miejscowych Białorusinów. (…)


Najsilniejsze liczebnie jaczejki funkcjonowały w takich gminach powiatu jak Bielsk Podlaski (ok. 500 członków), Hajnówka (ok. 300 członków), Narew (ok. 300 członków), Orla (ok. 250 członków) i Kleszczele (ok. 100 członków).


We wrześniu 1939 roku Pantielejmon Ponomarienko, komunista białoruski pisał do Stalina:


Białoruscy chłopi przejawiają wspaniałe nastroje, jak mogą, tak pomagają Armii Czerwonej.



Żołnierz AK, Stanisław Woronowicz wspominał (Archiwum Wschodnie):


W 1939 roku, kiedy Warszawa jeszcze się broniła, to w naszej świetlicy „Nasz dom” słuchaliśmy Warszawy, a Dzikiewicz przychodzi i przełącza nam radio i gasi i mówi: „Dość słuchać Warszawy, będziemy Moskwy słuchać!”. Ja wcale nie żałuję, że go Niemcy Rozstrzelali. Takich zwolenników Moskwy było więcej. Jak przyszli Rosjanie to Białorusini byli z nimi bliżej – i wcale się temu nie dziwię. Byli m.in. tacy Wasilewscy: Ludwik w 1931 r. sądzony był za komunizm, a Stasiek był w Brzozówce, a potem gdzieś wyjechał, a jeszcze wcześniej po wojnie /tej I-ej/ to był w policji, a jak przyszli Rosjanie w 1939 r., to on zrobił się straszny komunista i przyjechał do nas /przedtem był gdzieś w fabryce szkła w Polsce/. Występował na tych deputowanych czy jak – w Moskwie.


Jerzy Grzybowski:


W październiku 1942 r. w miejscowości Podziemienie w pobliżu Kobrynia stracono około 40 osób w odwecie za zamordowanie we wrześniu 1939 r. żołnierzy polskich przez grupę mieszkańców tej wsi. We wsi Czudziel (20 km na wschód od Białowieży) na podstawie donosu 18 VII 1941 r. żołnierze niemieccy aresztowali dziewięciu Białorusinów podejrzanych o sympatię do komunistów. W lipcu 1941 r. w miejscowości Antopol (powiat brzeski) miejscowi policjanci dokonali egzekucji na Sawie Draniuku, który we wrześniu 1939 r., działając w grupie skomunizowanej młodzieży, dopuścił się mordu ze szczególnym okrucieństwem na około 300 polskich wojskowych cywilach. Przykłady można by mnożyć. Wszystkich tych wydarzeń nie wolno traktować jako przejawu antagonizmów polsko-białoruskich.


Zgodnie z zamiarami okupanta niemieckiego główne stanowiska w administracji zajmować mieli Białorusini. Było to dość problematyczne, ponieważ żywioł białoruski stanowili głównie chłopi, wśród których panował duży odsetek osób niepiśmiennych. Dlatego Niemcy woleli widzieć na stanowiskach urzędniczych Polaków. Było to zbieżne z potrzebami polskiego podziemia niepodległościowego, które nie omieszkało obsadzić urzędy osobnikami propolskimi. Komendant Okręgu Nowogródzkiego ZWZ-AK, Janusz Szlaski „Prawdzic” raportował:


Tysiące ludzi, a zwłaszcza ludność miast, pytała, czy iść na stanowiska. Komendant Okręgu zdecydował, aby iść wszędzie, gdzie tylko można, i na wszystkie stanowiska. Ta decyzja miała olbrzymi wpływ na całe dzieje konspiracji w tym Okręgu. Tam, gdzie Obwody były już dobrze zorganizowane, a więc Szczuczyn, Lida, Wołożyn i Stołpce, urzędy w miastach przechodziły szybko w ręce Armii Krajowej. Na południu spowodowana przez BNS masakra Polaków opóźniła bardzo naszą pracą.


Zaistniała sytuacja nie podobała się Białorusinom. Zwłaszcza, że na ziemie, które rozdzielili wśród chłopów Sowieci powrócili prawowici właściciele. Polski wywiad alarmował, że antagonizmy między Polakami a Białorusinami nasilają się, do czego przyczynia się okupant. W jednym z niemieckich raportów zapisano takie oto słowa (za „Przegląd Wschodni”, T. IX, z. 2/34):


Polacy sprytniejsi od Białorusinów i wielu z nich zna język niemiecki, istnieje duże niebezpieczeństwo, że w rejonach, gdzie Polacy stanowią większość, nadal będą oni uciskać Białorusinów. Wniosek: ludność białoruską należy wszędzie wspierać i bezwzględnie chronić przed Polakami i Żydami.




 

Źródła:


- „Przegląd prawosławny”, nr 3 (453) z marca 2023 roku.

- „Partyzantka NOW na ziemi ostrowsko-mazowieckiej”, Stanisław Zamęcki

- „Komendant „Bury”. Biografia kpt. Romualda Adama Rajsa „Burego” 1913-1949”, Michał Ostapiuk

- „Mazowsze i Podlasie w ogniu 1944-1956. Powiat Ostrów Mazowiecka w pierwszej dekadzie rządów komunistycznych”, praca zbiorowa

- „Podziemna walka AK-AKO-WiN na Ziemi Ostrowskiej (1944–1947)” (broszura), Kazimierz Krajewski

- „Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska” nr 8/1994 r. (Jerzy Kułak)

- „Przegląd Wschodni”, T. IX, z. 2/34

- „Glaukopis”, nr 31/2019 r. (Michał Wołłejko)

- „Dzieje najnowsze”, kwartalnik nr 4/2018r. (K. Jasiewicz)

- „Dzieje najnowsze”, kwartalnik nr 1/2011r. (J. Grzybowski)

Commentaires


bottom of page