Pomnik Ofiar Ludobójstwa
11 lipca 2013 roku, w 70-tą rocznicę rzezi na Wołyniu odsłonięto w Warszawie Pomnik Ofiar Ludobójstwa. Jego autorem jest Marek Moderau, rzeźbiarz ze stolicy. Twórca wielu ważnych dla utrwalania historii Polski pomników, grobowców, tablic.
Pomnik Ofiar Ludobójstwa znajduje się na Skwerku Wołyńskim, w pobliżu kościoła Matki Bożej Królowej Polski na Marymoncie. Miejsce to dość ustronne i niezbyt uczęszczane, a powinno znajdować się w lepszej lokalizacji. Tak, aby jak najwięcej osób wiedziało o ofiarach ukraińskich morderców. Ofiary tego ludobójstwa nadal wołają o pamięć!
Dla tych, którzy mają wątpliwości co do intencji morderców, krótki cytat z jednego z oficerów Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA):
Z dniem 1 marca 1943 roku przystępujemy do powstania zbrojnego. Jest to działanie wojskowe i jako takie skierowane jest przeciw okupantowi. Jeśli chodzi o sprawę polską, to nie jest to zagadnienie wojskowe, tylko mniejszościowe. Rozwiążemy je tak, jak Hitler sprawę żydowską. Chyba, że usuną się sami.
Nad osiemnastoma blokami kamiennymi pomnika góruje krzyż z Chrystusem pozbawionym rąk. Inspiracją do wykonania takiej właśnie figury był drewniany wizerunek Chrystusa bez rąk, odnaleziony na terenie wsi Nowosiółki koło Lwowa. Pod okaleczonym Jezusem widnieje treść modlitwy:
Ojcze ludów i narodów
Błagamy Cię
Przyjmij dar świadectwa wiary,
Męki i śmierci synów naszego Narodu
Umęczonych i pomordowanych na Wschodzie
Uczyń ich ofiarę posiewem wolności i pokoju
Ojcze najmilszy, przez przyczynę Matki Zbawiciela
Pomóż nam przebaczyć
Ochroń nas od wojny i nienawiści i niepamięci.
Przez Chrystusa Pana Naszego. Amen.
(Jan Paweł II, 11.06.1999)
Na granitowych blokach wyryte są nazwy miejscowości położonych na terenie siedmiu przedwojennych województw Rzeczpospolitej. Większość z nich całkowicie zniknęła z powierzchni ziemi, a ich mieszkańcy zostali wymordowani. Tych miejscowości jest ponad dwa tysiące. U podnóża krzyża gromadzona jest ziemia z tych miejsc. Ziemia, która nadal kryje pomordowanych i pochowanych jak zwierzęta ludzi. Strona ukraińska nie jest chętna na ekshumacje i godne człowieka pochówki. Za to ochoczo frymarczy słowami o „cywilizacji”, „wartościach europejskich”… Cywilizacja, która hołduje zbrodniarzom, ludobójcom jest i będzie nam obca.
Jeszcze jeden cytat, który w pełni obnaża intencje i czyny ludzi, którym na Ukrainie wystawiane są pomniki. Jeden z oficerów UPA (kureń „Łysoho”):
29 sierpnia 1943 roku przeprowadziłem akcje we wsiach Wola Ostrowiecka i Ostrówki głowniańskiego rejonu. Zlikwidowałem wszystkich Polaków od małego do starego. Wszystkie budynki spaliłem, mienie i chudobę zabrałem dla potrzeb kurenia.
To z kolei słowa Danyła Szumuka (członek UPA):
Dominopol otoczyliśmy około dwunastej. Wtedy ja z dowódcą oddziału i całą świtą podeszliśmy do budynku polskiego sztabu i zastukaliśmy do drzwi. Porucznik spojrzał w okno i szybko się zorientował w sytuacji, lecz nie miał wyjścia i otworzył drzwi. Zastrzeliłem go na progu. Kapitana zastrzeliłem w łóżku, a maszynistka wyskoczyła przez okno i tam ją zastrzelili nasi chłopcy. W międzyczasie dowódca oddziału wystrzelił z rakietnicy, dając w ten sposób sygnał, że sztab zlikwidowano i trzeba zaczynać. Wówczas nasi chłopcy z SB zaczęli hulać po całej wiosce. Do rana żaden Lach nie pozostał żywy.
Wacław Gąsiorowski:
W 1943r., gdy zaczęły się rzezie Polaków, matka zachorowała. Pojechałem z nią do lekarza, który ją leczył, w Budach Ossowskich. Miejscowość ta była odległa od Zasmyk o około 25 km. Przespaliśmy się u jakiegoś gospodarza, znajomego mamy. Nad ranem zostaliśmy obudzeni przez hałas na dworze. Okazało się, że Ukraińcy otoczyli wieś i zaczynają łapać i zbierać Polaków. Wyciągnęli nas na podwórko. Mamusia nie mogła uciekać. Postanowiłem z nią zostać. Jeden z Ukraińców trzymał mnie za rękę, a trzech położyło matkę na ziemi i zaczęło ją przerzynać! Jak bluznęła krew, mama krzyknęła: Wacek, uciekaj! Wyrwałem się tym bandziorom i zacząłem biec. Strzelali za mną, ale nie trafili. Twarze ukraińskich morderców, którzy przerzynali mamę piłą, zapamiętałem na całe życie! Wciąż w moich uszach rozbrzmiewa krzyk mordowanej matki. Niektórych ze zbirów zadających jej śmierć w męczarniach rozpoznałem. Jeden z nich, Iwan Rybczuk, żyje jeszcze i mieszka w Gruszówce. To on przerzynał matkę piłą. Po wojnie wpadł w łapy NKWD i odsiedział w łagrze piętnaście lat. Teraz jest kombatantem i chodzi w aurze bohatera walczącego o wolność Ukrainy. Ma pewnie wiele odznaczeń i dodatek kombatancki.
Comments