Łemkowie, cz. III (3)
Wybuch wojny we wrześniu 1939 roku zmienił kształt Polski i życie Polaków. Eksterminowano najbardziej wartościowych przedstawicieli kraju. Polska nigdy się nie podniosła po tej stracie. Ucierpieli też Łemkowie, którzy tym razem nie unikali walki w szeregach Wojska Polskiego. Wielu z nich dzielnie walczyło w szeregach 21. Dywizji Piechoty Górskiej, 6. Dywizji Piechoty i innych jednostkach.
Anna Wilk:
Na obszarze Beskidów powstały posterunki policji ukraińskiej, mające zajmować się ściganiem Polaków próbujących przedostać się przez Słowację i Węgry do Francji. Ukraińska Policja Pomocnicza została powołana 17 grudnia 1939 r. zarządzeniem Hansa Franka. Podlegała dowództwu SS i policji. Ukraińcy służyli także w policji przemysłowej (Werkschutz) oraz kolejowej (Bahnschutz). W najbliższej okolicy Łemkowszczyzny główne posterunki policji pomocniczej powstały w Krośnie, Gorlicach i Brzozowie, a także w Krynicy i Tyliczu. Działalność tych jednostek stała się podstawowym powodem niechęci ludności łemkowskiej do Ukraińców. Wśród Łemków panowała powszechna opinia o większej gorliwości policji ukraińskiej niż niemieckiej. Ze stosowania okrutnych metod słynął na Łemkowszczyźnie posterunek w Uściu Ruskim.
Niemcy od lat wspierali ukraińskich szowinistów. Mieli wśród nich agentów wywiadowczych i pomocników w akcie eksterminacji narodu polskiego. W tych okolicznościach nie zamierzali pytać Łemków o zdanie i uznali ich za Ukraińców. Tym samym represje, które na nich spadły nie były aż tak dotkliwe jak wobec Polaków. Część z nich skorzystała z możliwości wyjazdu na terytorium Rosji Sowieckiej. Za to na terytorium podbitej Polski Niemcy sprowadzili dziesiątki tysięcy, często wrogo nastawionych do Polski Ukraińców. Osiedli przede wszystkim w Zakopanem i Krynicy.
Marek A. Koprowski:
W kwietniu 1940 r. na konferencji ukraińskich działaczy w Krakowie ksiądz Iwan Cehelyk stwierdził, że dzięki napływowi ukraińskich uciekinierów z terenów Galicji, zajętych przez Związek Radziecki, i życzliwemu nastawieniu Niemców, powstała dogodna sytuacja do likwidacji łemkowskiego separatyzmu.
Niepokorni Łemkowie znowu padali ofiarami donosów ukraińskich. Ponownie na skutek denuncjacji Ukraińców trafiali do obozów koncentracyjnych, jako zwolennicy Rosji Sowieckiej. Szczególnie narażeni byli działacze społeczni, w tym księża, którzy umacniali wśród wiernych ducha tradycji łemkowszczyzny. Szczególnie tępiono prorosyjskich Łemków w Krynicy, która wg. zamiarów ukraińskich szowinistów miała być miastem Ukraińskim. Aby polepszyć swój byt, wystarczyło zadeklarować swoją przynależność do narodu ukraińskiego, ale nie wszystkim Łemkom pozwalał na to honor. Woleli raczej ukrywać się i nie wychylać. Niektórzy znaleźli wsparcie w parafiach katolickich, gdzie odpowiednio fabrykowano dokumenty, które pozwalały przetrwać. Powstały też organizacje podziemne. W sierpniu 1940 roku powstał Łemkowski Komitet Antyhitlerowskiego Ruchu Oporu, działający w okolicy Rymanowa.
Niektórzy zdecydowali się na udział w partyzantce sowieckiej, która zwalczała nie tylko Niemców, ale także Ukraińców, którzy od wielu lat byli szkoleni i częściowo finansowani przez niemiecki wywiad i pod ich patronatem zamierzali zbudować Ukrainę. Co zrozumiałe, musieli też być w konflikcie z polskim podziemiem niepodległościowym.
Szczególnym wrogiem dla Polaków, ale też innych grup narodowościowych byli szowiniści z Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Ci mordowali każdego, kto nie był Ukraińcem, albo sprzeciwiał się im i metodom jakie stosowali. Ich łupem padały bestialsko mordowane dzieci, kobiety, starcy… Z powierzchni Wołynia zniknęły setki polskich wiosek, których mieszkańców w bestialski sposób wymordowano. Na mniejszą skalę mordowano także na Rusi Podkarpackiej, czy w Małopolsce Wschodniej. Upowcy świetnie spisywali się w mordowaniu osób cywilnych, bezbronnych, natomiast w konfrontacji z polskim podziemiem już takimi „bohaterami” nie byli. Dlatego na tych terenach, gdzie polska partyzantka nie była dość silna i zorganizowana, wiele osób zginęło z rąk ukraińskich zbrodniarzy. Dmytro Klaczkiwski („Kłym Sawur”) – kat Wołynia na zawsze zapisał się krwawymi literami w historii Polaków, Słowaków, Żydów, Cyganów… Roman Szuchewycz, który inspirował się jego działaniami i rozkazał mordować ludność m.in. Małopolski to także kat narodu polskiego. Dzisiaj na Ukrainie roi się od pomników wystawianych na cześć tego zbrodniarza, a ulicami Kijowa i innych miast niejednokrotnie maszerowali Ukraińcy w nazistowskich mundurach. Do dzisiaj żołnierze walczący z Rosją na Ukrainie nie wstydzą się otaczać nazistowską symboliką z tamtego okresu. Duch morderców – pomagierów Hitlera ciągle żyje na Ukrainie. Niestety. Nawet w Polsce jest coraz silniejsza presja polityczna żeby nie przyszywać łatki „morderca” Stepanowi Banderze – przywódcy ukraińskich ludobójców spod znaku OUN – B (B=Bandera). Bandera jeszcze przed wojną skazany był na karę śmierci za zorganizowanie zamachu na ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego. Później było już tylko gorzej – Bandera stanął na czele mordeców, którzy w bestialski sposób wymordowali dziesiątki tysięcy bezbronnych ludzi.
Upowcy przymusowo wypędzili część Łemków na tereny, które kontrolowała UPA. Miało to na celu nie tylko zukrainizowanie tych ludzi, ale także pozbycie się elementu niepewnego z miejsc, które miały stanowić przyszłą Ukrainę. Zwłaszcza, że prorosyjsko nastawieni Łemkowie walczyli przeciwko upowcom. Innych podwładni Szuchewycza przekonali do siebie i powstały oddziały UPA zorganizowane na Łemkowszczyźnie. Pierwszy tego typu oddział otrzymał miano „Łemko”. Działał na terenie Odcinka Taktycznego „Łemko”. Trudno powiedzieć, czy składał się wyłącznie z Łemków, raczej nie. W okolicach Przemyśla utworzono oddziały „Łesia” (w jego składzie mieszkańcy wsi Wisłok Wielki i okolicy, a także milicja ukraińska) i „Buriaki”. Podobne grupy powstały też w Bieszczadach; w Wetlinie, Wołosatem i okolicy. W jaki sposób przekonywano do siebie Łemków? Otóż i odpowiedź jednego z upowców:
Tak na Łemkowszczyźnie jak i w Przemyskiem prowadziliśmy pracę wychowawczą. Niektóre wsie były świadome ale były i takie, których oblicze narodowe było bardzo niewyraźne. W takich wsiach zaczynaliśmy naszą pracę wychowawczą od modlitwy "Ojcze Nasz" aby mieszkańcy zrozumieli, że jesteśmy jednym i tym samym narodem. Ponieważ byli oni bardzo za swoją starą nazwą "Rusini" czy "Rusnaki" - wyjaśnialiśmy, że to znaczy to samo co Ukraińcy.
Byli więc Łemkowie sympatyzujący z Rosjanami, byli też sympatyzujący z Ukraińcami. Niektórzy czuli się Słowakami, inni Polakami. W zdecydowanej większości uważali się jednak za Łemków. W okolicach Krynicy powstał „Łemkowski-Sojuz”. Jego zwolennicy wierzyli, że są przedstawicielami narodu Rusinów Karpackich (Łemków) i nie zamierzali opuszczać swego miejsca zamieszkania – swojej ojczyzny. Tak więc byli wrogami nie tylko Ukraińców i Niemców, ale także Sowietów. Próbowano ich zmusić do uległości poprzez obciążenie podatkami i obowiązkowymi daninami (kontyngentami) na rzecz okupanta. Popełniono przy tym wiele błędów. Zmuszanie Łemków, aby swoje tradycyjne pozdrowienie „Sława Isusu Chrystu” (chwała Jezusowi Chrystusowi), zamienili na „Sława Ukrajini” (chwała Ukrainie) nie było dobrym pomysłem, aby ich do siebie przyciągnąć.
Łemkowie, którzy sympatyzowali z Ukraińcami i pomagali Ukraińskiej Powstańczej Armii, a co za tym idzie Niemcom, w naturalny sposób stali się celem polskiego podziemia niepodległościowego. „Żołnierze Wyklęci” – jak ich dzisiaj nazywamy nie mogli tolerować żadnego konfidenta na polskiej ziemi. Aczkolwiek wiemy, że Józef Kuraś „Ogień”, który panował na Podhalu unikał konfliktów zbrojnych z Łemkami i innymi mniejszościami, które zamieszkiwały terytorium Rzeczypospolitej od pokoleń. Mimo wszystko Łemkowie, podobnie jak Ukraińcy padali ofiarami ataków podziemia zbrojnego. To popychało ich wprost w objęcia Ukraińców. Powstawały kolejne oddziały, w których służyli Łemkowie pod kuratelą UPA…
Wielu wśród Łemków przyjęło ukraińskie obywatelstwo. Jedni z przekonania, inni dla pewnych korzyści. Dowód z literką „U” otwierał drogę do lepszej pracy i w ogóle lepszej egzystencji. Byli też tacy, co na ochotnika zgłaszali się do SS. Szczególnie młodzież łemkowska ulegała ukraińskiej i niemieckiej propagandzie i bratała się z tymi, z którymi Polacy się bratać nie mogli. Ci spośród Łemków, którzy nadal uparcie twierdzili, że są Rusinami podejrzewano (zapewne słusznie), że sympatyzują z Sowietami i wysyłano do obozów lub wywożono na roboty do III Rzeszy Niemieckiej.
Po klęsce Niemców pod Stalingradem dla wszystkich stało się jasne, że porażka Niemców jest tylko kwestią czasu. O współpracy z Zachodem zaczęli myśleć również Ukraińcy. Ich problem polegał na tym, że za sprawą Polaków świat był doskonale poinformowany o zbrodniach, których się dopuścili.
Tymczasem na terenie okupowanej Polski władzę przejęli dygnitarze sowieccy, mający do pomocy miejscowych aparatczyków komunistycznych. Wśród nich liczne grono Łemków. Polityka komunistów ukierunkowana była na stworzenie marionetkowych państw (tudzież republik) o jak najbardziej jednolitym składzie narodowościowym. We wrześniu 1944 roku Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (PKWN) ustalił, w porozumieniu z rządem Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej, że ludność ukraińska zamieszkująca południowo-wschodnią część kraju zostanie przesiedlona. Podobne ustalenia dotyczyły innych narodowości: Litwinów, Białorusinów…
Prorosyjsko nastawieni Łemkowie licznie zgłaszali się w szeregi Armii Czerwonej. Ci, którym wojna zniszczyła dobytek chętnie zgłaszali się do wyjazdów, zwłaszcza, że anulowano im wówczas zobowiązania wobec państwa polskiego, zwalniano z podatków i innych danin na rzecz państwa. W pierwszym etapie przesiedleń opuściło Łemkowszczyznę kilka tysięcy osób. Niektórzy doświadczywszy „sowieckiego raju” później wrócili i działali jak żywa antyreklama Związku Sowieckiego. Druga faza przesiedleń trwała od marca do sierpnia 1945 roku i była oczywiście „dobrowolna”. Za tym, aby Łemkowie pozostali na miejscu agitowali Ukraińcy, którym zależało zukrainizowanie ich i rozciągnięcie na te tereny swojej władzy. Zyskali tym samym sympatię Łemków, którzy nie mieli zamiaru opuszczać Łemkowszczyzny.
Anna Wilk:
W 1945 r. na obszar zamieszkały przez Łemków przybyła z okolic Przemyśla sotnia Stepana Stebelskiego ps. „Chrin”, powstała w rejonie Komańczy, w której skład wchodzili Łemkowie. Utworzenie Łemkowskiego oddziału UPA miało ogromne znaczenie, nie tylko z militarnego, ale także z politycznego punktu widzenia; miało bowiem ukazywać, iż Łemkowie czują się Ukraińcami.
Akcja przesiedleńcza przebiegała dość opieszale. Wiele rodzin skierowanych na przesiedlenie ukrywało się w lasach, albo poza granicą kraju – na terenie Słowacji. Dlatego akcje przesiedleńcze postanowiono zintensyfikować. Ludność przeznaczona do wysiedlenia miała bardzo niewiele czasu na opuszczenie swoich domostw. Ze względów logistycznych nie mogli też zabrać wszystkiego. Na ich miejsce osiedlano Polaków, którzy też nie byli szczęśliwi, że muszą wyjechać z rodzinnych stron. Do dzisiaj ludzie wysiedleni ze Lwowa i okolicy deklarują chęć powrotu. Jest tylko jeden warunek – tam musi być Polska.
O pozostawienie ludności łemkowskiej na miejscu apelowały polskie samorządy. W oficjalnych pismach zapewniano, że Łemkowie są oddanymi i lojalnymi obywatelami i nie czują się Ukraińcami. Podkreślano ich zaangażowanie w walkę z okupantem niemieckim. Mnóstwo Łemków zmieniło wyznanie na rzymskokatolickie, aby nie uchodzić za Ukraińców. Przy pomocy księży katolickich, którzy fałszowali metryki i pomagali w tym procederze, Łemkowie mogli uchodzić oficjalnie za katolików, a tak naprawdę uczestniczyć w życiu własnej wspólnoty religijnej. Niestety na niewiele się to zdało. Ani samorządy, ani Kościół, ani zwykli, życzliwi Polacy niewiele mogli wskórać. Najważniejsze było zdanie Józefa Stalina i jego pomagierów. Kraj okupowany był przez Sowietów i to oni decydowali kto ma żyć na jakiej ziemi.
W komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej Łemkowie mieli swoich zwolenników, ale i przeciwników. Jedni upatrywali w nich lojalnych towarzyszy partyjnych, inni wskazywali na to, że wioski łemkowskie są wsparciem dla UPA i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), która de facto tworzyła UPA. Oczywiście w tym czasie Ukraińcy byli praktycznie rozbici przez Sowietów. Ci, którzy jeszcze działali w latach późniejszych byli jak zwierzyna, na którą polował każdy myśliwy na terenie podległym Sowietom.
Anna Wilk:
Protokół końcowy akcji przesiedleńczej został podpisany pomiędzy Rządem Rzeczpospolitej Polskiej a Rządem USRR 6 maja 1947 r. Z Polski wyjechało prawdopodobnie na Ukrainę sowiecką 494 805 osób. Z obszaru Łemkowszczyzny zachodniej wysiedlono 19 361 Łemków. Z gorlickiego 15 058, z powiatu jasielskiego przesiedlono 7 206 osób, z krośnieńskiego wyjechało 11 815, natomiast z sanockiego minimum 17 301 Łemków; łącznie z obszaru Łemkowszczyzny wysiedlono ok. 70 741 osób.
Niestety nie zniknął problem związany z ukraińskimi oddziałami zbrojnymi. Pomimo, że UPA praktycznie nie istniała, a jedynie pojedyncze oddziały OUN, które próbowały dalej walczyć i agitować o swoje i tu i ówdzie dawały o sobie znać, postanowiono zniszczyć wsie, które stanowiły zaplecze dla ukraińskiej partyzantki. Akcja otrzymała kryptonim „Wisła”. Bezpośrednim impulsem do jak najszybszego wdrożenia operacji w życie była śmierć generała Karola Świerczewskiego, który został zabity przez Ukraińców. Zabicie generała spowodowało, że akcja miała charakter brutalny i nie zamierzano nikogo traktować ulgowo. Niewielu rodzinom udało się pozostać na terenie objętym akcją „Wisła”. Komuniści nie uszanowali nawet rodzin mieszanych, polsko-łemkowskich.
W czasie mowy pogrzebowej Marszałek Rola-Żymierski mówił:
Zmarły generał broni Karol Świerczewski okrył żałobą nie tylko Wojsko Polskie, ale i wszystkich, którym drogą jest sprawa wolności i demokracji, sprawa Polski Ludowej. Generał Świerczewski całe swe życie poświęcił sprawie Polski Ludowej, pracując o tę sprawę, walcząc na wszystkich frontach za nią krew przelewał a wreszcie zginął z rąk faszystów UPA.
Marszałkowi wtórował Premier Cyrankiewicz:
Walczył stale o jedno i to samo – o wolność. A w tej walce o wolność, jakże logicznie potwierdza to historia jego życia, walczył przede wszystkim o niepodległość swego narodu. Generałowi Świerczewskiemu wydawało się może, gdy lekceważąc niebezpieczeństwo stał na szosie koło Sanoka , że walkę zakończono. Nie, swoją podróżą udowodnił, że przedłużeniem jego dotychczasowych walk jest obecnie dopilnowanie pokoju Rzeczypospolitej. Kula banderowskich faszystów, tej resztki międzynarodowego faszyzmu, powaliła nam generała.
Oczywiście oprócz komunistów nikt się nie przejął śmiercią generała, który walczył o „niepodległość” bagnetami sowieckich okupantów. Powody do zmartwień mieli jednak Łemkowie i Ukraińcy. Operacja „Wisła” przerodziła się w operację „Pomścić generała”.
Rok 1947 został zapamiętany przez wielu Łemków, jako ten najtragiczniejszy. Władza komunistyczna postanowiła raz na zawsze zakończyć wojaczkę z Ukraińcami poprzez odebranie im zaplecza. Zaplecze to stanowili m. in. Łemkowie. Nie wszyscy oczywiście, a część pod przymusem, ale często tak bywa, że za błędy mniejszości cierpi większość. Tym razem wysiedlenie miało charakter przymusowy. Śmierć gen. Świerczewskiego przypieczętowała podjęte decyzje i sprawiła, że akcja „Wisła” nie pozostawiła Łemkom czasu na zastanowienie się nad swoim losem. Bywało, że mieli tylko kilka godzin na zebranie dorobku swojego życia i opuszczenie rodzinnych stron – często na zawsze. Wywożono ich tłumnie na tzw. „Ziemie odzyskane”. Starano się przy tym, aby jak najbardziej rozproszyć łemkowskie rodziny, aby nie miały ze sobą styczności.
W 1956 roku Łemkowie mogli powrócić w rodzinne strony, ale nie wszyscy z tej możliwości skorzystali. Wielu dzięki akcji przesiedleńczej podniosło swój status materialny. Otrzymali lepsze domy i gospodarstwa. Zaaklimatyzowali się w nowych warunkach. Inni wrócili, ot tak po prostu – z tęsknoty, sentymentu.
Dzisiaj Łemkowie stanowią kilka procent społeczności dawnej Łemkowszczyzny, w porównaniu do okresu przedwojennego kiedy byli zdecydowaną większością. Próbują się jednoczyć i podtrzymać swoje tradycje, zaakcentować odrębność. Nadal są jednak mocno podzieleni, co zdecydowanie utrudnia wspólne działanie. Młodzież jest w dużej mierze zasymilowana i nie zna języka swoich przodków. Tylko kilka tysięcy polskich Łemków deklaruje narodowość łemkowską – większość się spolonizowała. Zanika też krajobraz typowy dla Łemkowszczyzny. Podobnie jak w całej Polsce, stare drewniane chaty pustoszeją, rozpadają się i znikają z krajobrazu wsi polskiej. Na szczęście dzięki ludziom ambitnym, zaangażowanym społecznikom udało się uratować część dziedzictwa Łemkowskiego i Polskiego. Nie ma historii Polski bez historii Łemków i innych grup etnicznych. Nie ma też historii Łemków bez Polski.
Źródła:
- „Łemkowie w historii i kulturze Karpat”, cz. I i cz. II pod red. Jerzego Czajkowskiego
- „Ìlûstrovana istorìâ Lemkivŝini”, Julìân Tarnovič (Lwów 1936r.)
- „Karpaty i Podkarpacie”, Ferdynand A. Ossendowski
- „Rocznik Rymanowa Zdroju”, Tom 4/1998 r.
- „Magury” – Rocznik krajoznawczy poświęcony Beskidowi Niskiemu, 1998 r.
- „Łemkowie. Losy zaginionego narodu”, Marek A. Koprowski
- „Rozkaz mordować Polaków. Roman Szuchewycz – krwawy dyktator OUN-UPA”, Marek A. Koprowski
- „Materiały Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku”, nr 37
- „Na szlakach Łemkowszczyzny”, Krystyna Pieradzka
- „Kalendarz Łemka” na rok 1835. (wiersz o Łemkowszczyźnie)
- „Głos Wielkopolski”, nr 92 z 3. IV 1947 r.
Comments